Wszyscy tłumaczący wciąż wysokie poparcie PiS szukają przyczyn w wewnętrznej polityce tego ugrupowania – w transferach społecznych, programach pomocowych, propagandzie mediów kiedyś zwanych publicznymi, skutecznych grach parlamentarnych, udanych kampaniach wyborczych, sojuszu z Kościołem, polityce „godnościowej" i tym podobne. A przecież ważnym kluczem wyjaśniającym sukcesy Zjednoczonej Prawicy jest to, co działo się przez ostatnie kilka lat w polityce międzynarodowej. I nadal się dzieje. I może właśnie w szczęściu do zdarzeń zewnętrznych (oraz trafnym ich wykorzystywaniu) należy upatrywać przyczyn stosunkowo trwałego poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego.
Zacznijmy od kryzysu uchodźczego lat 2014–2015: bez przesady można powiedzieć, że to on dał PiS-owi władzę. Gdyby nie owe setki tysięcy napływających do Europy imigrantów z Afryki i z Azji, politycy ZP nie mieliby kim straszyć wrażliwych na tego typu zjawiska polskich wyborców. To właśnie tamte wydarzenia skutecznie skupiły przy obecnie rządzących miliony naszych rodaków, którzy – tworząc jedno z najbardziej homogenicznych społeczeństw Europy – wpadli w panikę na myśl o tym, że w naszych miastach miałyby się dziać takie rzeczy, jakie codziennie w tamtym czasie zdarzały się na ulicach zachodnich metropolii. PiS skutecznie te lęki wykorzystało (a nawet podsyciło) i dzięki temu sięgnęło po władzę w 2015 roku (oczywiście inne czynniki także były istotne).
Potem było już tylko lepiej. Świat wyszedł z kryzysu gospodarczego, który trawił go od 2008 roku i zaczęła się globalna koniunktura, dzięki której rządzenie stało się przyjemnością rozdawania powiększających się wpływów do budżetu. Nie trzeba było już zaciskać pasa, oszczędzać, przygotowywać się na najgorsze. Wprost przeciwnie – nastał czas karnawału socjalnego i Kaczyński skutecznie to wykorzystał, stając się permanentnym Świętym Mikołajem, który zasypuje swoje dziatki kolejnymi prezentami. Janosikiem dającym biednym, ale grabiącym bogatszych, został dopiero ostatnio, bo okres prosperity się skończył, ale jeszcze do niedawna obdarowywać mógł w zasadzie wszystkich, bez względu na dochody (czego program 500+ był świetnym przykładem).
Czytaj więcej
To jest ustawa, która ma stworzyć podstawy prawne, także instrumenty finansowe, dla radykalnej rozbudowy naszej armii zarówno jeśli chodzi o jej wielkość, jak i uzbrojenie - mówił na konferencji prasowej wicepremier i prezes PiS, Jarosław Kaczyński, o przyjętej przez Radę Ministrów ustawie o obronie ojczyzny. Pytany o sankcje wobec Rosji stwierdził, że powinny one objąć m.in. Władimira Putina.
Dobrą passę PiS podtrzymał także wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przez cztery lata prezydentury szukał w świecie sojuszników dla swojego sposobu prowadzenia polityki i jednym z najszybciej odnalezionych była Polska. Wulgarność i brutalność stylu rządzenia nowego lokatora Białego Domu oraz jego patologiczne posługiwanie się kłamstwami, fake newsami, „faktami alternatywnymi" i postprawdą idealnie współgrało z tym, co w naszym kraju robiło już od pewnego czasu PiS. Dodatkowym czynnikiem była także chemia, która niewątpliwie pojawiła się osobiście między Trumpem a Andrzejem Dudą. Naturalna twardość tego pierwszego idealnie współgrała z naturalną miękkością tego drugiego, co zapewniło Polsce przez kilka lat status jednego z ulubionych partnerów największego mocarstwa świata.