To będzie szczyt zupełnie inny niż poprzednie. Aby się o tym przekonać, wystarczy porównać go z dziewięcioma ostatnimi szczytami NATO, które zwykle ograniczały się do wyprodukowania szumnych deklaracji i zobowiązań, rzadko w pełni dotrzymywanych, tworzenia nowych zdolności bojowych. Warto przypomnieć, że poprzedni szczyt, w 2014 roku, odbył się w małym walijskim miasteczku, bowiem jego brytyjscy gospodarze nie uważali tej imprezy za ważną na tyle, by zorganizować ją w stolicy kraju.
Trwająca ciągle rosyjska agresja na Ukrainę, której początek przydał niespodziewanie znaczenia szczytowi walijskiemu, zmusza sojusz do ponownego skupienia się na swych podstawowych funkcjach. Po blisko ćwierćwieczu politycznej i militarnej stabilizacji w obszarze swych statutowych działań, NATO nie musi już poszukiwać egzotycznych misji „out of area" by, cytując senatora Richarda Lugara, nie wypaść „out of business".
Uzyskane, wielkim wysiłkiem dyplomatycznym i propagandowym, członkostwo NATO wytworzyło w Polsce przekonanie, że sojusznicy oczekują od nas przede wszystkim tego, by nie sprawiać im zbyt dużo kłopotu. Przeświadczenie to dominowało przez lata w myśleniu i wypowiedziach czołowych polskich polityków i wojskowych. Tych z nich, których nie wyrwała z błogiego samozadowolenia wojna rosyjsko-gruzińska, obudziła w końcu rosyjska napaść na Ukrainę.
Miękki kurs wobec Rosji
Nieśmiałe wątpliwości co do wartości NATO-wskich gwarancji bezpieczeństwa, zaczęły się już jakiś czas temu przeradzać w przekonanie, że status członkowski Polski jest niższej kategorii niż ten, którym cieszą się zachodnioeuropejskie państwa sojuszu. Ugruntowała je zdecydowanie negatywna reakcja wielu państw NATO-wskich na polskie sugestie stałego rozmieszczenia sił sojuszniczych na terytorium naszego kraju. Rosnąca, od 2014 roku asertywność Polski w artykułowaniu swych oczekiwań wobec NATO, niemile zaskoczyła niektórych naszych sojuszników. „Polska ma bardzo duże oczekiwania w stosunku do NATO i tego, co może jej on zapewnić. Macie skłonność do zajmowania twardego stanowiska, nie zawsze liczycie się z tym, że sojusz ma 28 członków i wspólną pozycję trzeba wynegocjować" – napomina nas wysoki rangą dyplomata duński. Dając przykład Węgier i Czech, jako krajów bardziej skłonnych do kompromisu, dodaje on: „z pewnością Czesi lepiej przyswoili sobie kulturę NATO-wską".
Czołowy niemiecki dyplomata stawia sprawę jasno. „Polska posuwa się za daleko w ocenie zachowania Rosji, to nie jest zbyt pomocne" – stwierdza. I wypowiedź uzupełnia: „myślę, że również w polskim interesie jest mieć dobre stosunki z Rosją". Rolę swego kraju widzi on jako pomost łączący wschód z południem.