Książka „Na jakich wartościach oprzeć rozwój Polski?" powstała po X Kongresie Obywatelskim. Tytuł jest efektowny i pociągający, bo sugeruje, że publikacja zawiera przepis na stworzenie solidnego, aksjologicznego fundamentu dla pozytywnej zmiany naszego kraju. Zmiany, która sprawi, że wszystkim nam będzie się żyło lepiej i dostatniej.
I rzeczywiście, niektórzy z autorów podjęli się skatalogowania cegiełek, których można użyć do budowania podstaw dobrze funkcjonującego społeczeństwa. W części wspólnej tych katalogów znalazły się: zaufanie, solidarność, sprawiedliwość, tolerancja i wola współpracy z innymi. Warto tu też wspomnieć o odpowiedzialności za to, co się mówi oraz wolności.
Fundamentalny charakter tych właśnie wartości uzasadnia się w książce dwojako. Albo poprzez wskazanie modelu dobrze funkcjonującego społeczeństwa, na których się ono opiera, albo poprzez diagnozowanie tego, jak jest dziś w Polsce i czego nam najbardziej brakuje. Mamy tu więc teoretyzowanie i badanie. Obie czynności są niezbędne, by działać. Pierwsza wyznacza kierunek działania, druga określa, czy jesteśmy do niego zdolni. I na tym można byłoby zakończyć. Wiemy, jak jest, co jest złe, a co dobre, co nas czeka po drodze i jaki jest cel. Nie pozostaje więc nic innego, jak zakasać rękawy i budować fundamenty rozwoju Polski.
Recenzowana tu publikacja nie kończy się jednak na, niewątpliwie pożytecznym, przypominaniu o wartościach, które są niezbędne dla społecznego rozwoju. Przeciwnie – jej autorzy bardzo się starają, by nie napisać kolejnej instrukcji obsługi społeczeństwa, która wszystkim wydaje się istotna, ale której jakoś nikt ani nie ma siły, ani chęci użyć. Zamiast tego proponują, by zastanowić się nad zasadnością pytania będącego tytułem publikacji.
Jak trafnie zauważa Bronisław Misztal, pytanie to błędnie sugeruje, że wartości możemy wybierać i że są to wybory świadome. Andrzej Zybała wskazuje z kolei na obecność w Polsce trwałych, przekazywanych z pokolenia na pokolenia kodów kulturowych programujących nasze działania, i to kodów wobec siebie konkurencyjnych, wzajemnie się wykluczających. Nikt ich nie wybrał, ale torują one myślenie i nasz wpływ na nie jest ograniczony. Podobną konstatację znajdziemy w tekście Michała Bilewicza, dowodzącego, iż różnimy się nie tyle wyznawanymi wartościami, ile raczej sposobem rozumienia samej moralności. To z kolei sprawia, że nie jesteśmy zdolni do uzgadniania nawet tego, co jest przedmiotem aksjologicznego sporu. Jak więc mamy określić, co dobre dla wszystkich?