Sięgałem po nie na półkę z tomami biblioteki mojej matki, psychologa, osoby przez całe życie oddanej bez reszty pracy z dziećmi upośledzonymi umysłowo. Co tam jeszcze znajdowałem? Był Bruno Bettelheim, Freud, były podręczniki akademickie, jakieś skrypty autorstwa Grzegorzewskiej, ale najważniejszy był Kępiński. Zwłaszcza jego „Schizofrenia".
Zaczęło się od obrazków. Tak, miałem może ze 13 lat i jak każdy w tym wieku byłem pewny swojej odmienności. Ale czarno-białe rysunki Alfreda Kubina, które ilustrowały „Schizofrenię", wbiły mnie w ziemię. Skąd ta wyobraźnia, te powracające obsesyjnie motywy? Świat Kubina jest światem obciętych głów, pędzących na zatracenie pajaców, koszmarnych hybryd ludzkiego ciała i pająków, które zaglądają w głąb ludzkich domostw, zdeformowanych czaszek, istot z zaświatów, dominujących nad ludźmi gigantycznych tygrysów.