Powstrzymanie nielegalnych migrantów na granicy z Białorusią to jeden z nielicznych obszarów, gdzie na konferencji prasowej w niedzielę wieczorem szefowie rządów obu krajów zasadniczo kierowali się tą samą logiką. Mateusz Morawiecki nie pozostawił wątpliwości, jaka jest tego przyczyna: jego zdaniem, gdyby nie twarda postawa Polski, do Niemiec, Francji i Holandii być może podążałyby teraz już „setki tysięcy, może miliony migrantów". Pamiętając skutki kryzysu sprzed sześciu lat Olaf Scholz wyraził tu więc swoją „pełną solidarność" z Polską.
Jednak to zrozumienie pryska w przynajmniej równie ważnej kwestii obrony suwerenności Ukrainy. Gdy polski premier mówi, że „najlepiej by było, gdyby Nord Stream 2 w ogóle nie został uruchomiony", kanclerz nie tylko nie chce podjąć w tej sprawie jakichkolwiek zobowiązań, ale wskazuje, że z powodu rozwoju odnawialnych źródeł energii w relatywnie bliskiej przyszłości import gazu i ropy straci na znaczeniu. Sprawy zasadniczo więc z perspektywy Berlina nie ma.
Czytaj więcej
Nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz spotkał się w niedzielę w Warszawie z premierem Mateuszem Morawieckim. - Zwróciłem uwagę panu kanclerzowi na to, jakim ryzykiem jest obarczone otwarcie gazociągu Nord Stream 2 i jak mocno spełnia się scenariusz, przed którym przestrzegaliśmy - mówił po spotkaniu Morawiecki.
Walka z ociepleniem klimatu to kolejny punkt sporny. Bo gdy Niemcy widzą w transformacji energetycznej szanse na uniezależnienie się od dostaw węglowodorów z zagranicy i chcą wspierać w tym procesie Ukrainę, szef polskiego rządu uważa, że normy ekologiczne i koszty praw do emisji dwutlenku węgla są jednym z głównych powodów drożyzny nośników energii, przez co „obywatele cierpią".
Warszawę i Berlin dzieli też przepaść w rozumieniu przyszłości Unii. Tu spór koncentruje się na zapisach niemieckiej umowy koalicyjnej o konieczności budowy „federalnej Europy". Dla Polski taka „urawniłowka" i „centralizm demokratyczny" (odwołanie do żargonu z czasów komunistycznych) jest zagrożeniem dla suwerenności narodowej, podczas gdy Scholz wskazuje, że w dzisiejszym świecie Unia musi wybić się na suwerenność, bo jej kraje członkowskie są zbyt małe, aby w pojedynkę stawiać czoła wyzwaniom międzynarodowym.