W ciągu ostatnich kilkunastu lat tylko jedna formacja umacniała wizerunek ugrupowania pokazującego, że gospodarka jest jej bliska. To z niej wywodzili się wszyscy najznamienitsi ekonomiści. To do głosowania na nią wzywali eksperci, przedsiębiorcy, bankierzy i menedżerowie. To jej reprezentanci zaludniali programy ekonomiczne od TOK FM po TVN CNBC i zielone, a obecnie łososiowe, strony ekonomiczne "Rzeczpospolitej". To bez jej przedstawicieli trudno wyobrazić sobie Forum Ekonomiczne w Krynicy, polskie Davos.
Przez kilkanaście lat ugrupowanie pracowało na ten wizerunek. I jeśli każda z partii opisywana jest jednym słowem, to znakiem firmowym Platformy Obywatelskiej – co pokazują badania postrzegania partii – jest najgłębsza wiedza o mechanizmach gospodarki. PO w powszechnej świadomości to najsilniejszy z polskich ekonomicznych trustów mózgów – pod kierownictwem Donalda Tuska. Jeśli więc ktoś spośród polityków może opanować kryzys ekonomiczny, a przynajmniej ograniczyć jego skutki dla portfeli przeciętnych Polaków, to tylko obecny premier.
Zero wiedzy
Opozycja zaś nie ma nie tylko Tuska. Nie ma Lewandowskiego, Bieleckiego, Buzka, Szejnfelda, Bochniarz, Bauca, Kiljana (a gdy będzie trzeba, to i Olechowskiego, i Balcerowicza), najpopularniejszych komentatorów ekonomicznych, prezesów banków. Wygląda wręcz na to, że każdy, kto rozumie mechanizmy ekonomiczne, albo jest w PO, albo w obszarze jej wpływów, albo z tą partią sympatyzuje. I nie ma choćby jednego posła czy senatora opozycji, który mógłby godnie stawić im czoło.
Pierwsza partia opozycyjna, Prawo i Sprawiedliwość, może rzecz jasna oddelegować któregokolwiek z posłów czy senatorów do debaty na temat ekonomii i gospodarki. Żaden nie będzie jednak wiarygodny. Nawet jeśli będą mówili składnie, rozważnie, spokojnie i mądrze.
Na zbudowanie "twarzy ekonomicznej PiS" (co nie znaczy, że bez tej twarzy PiS nie poradzi sobie w wyborach) jest już za późno. Profesor Zyta Gilowska, minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, nie spełnia zaś warunku bycia przekonującą w czasach demokracji telewizyjnej.