Afery, nieudolność lub działanie wbrew przyjętym przez społeczeństwo wartościom obniżają poparcie czy sympatię dla rządzących. To normalny mechanizm polityczny i PR-owski. Są jednak wydarzenia, które zmieniają stosunek do władzy na zupełnie innym poziomie – a mianowicie godzą w jej legitymizację.
Wygląda na to, że spora część społeczeństwa, w tym także elit, może uznać wybory samorządowe za sfałszowane, zmanipulowane czy najzwyczajniej sknocone w takim stopniu, że wymagają powtórzenia. To już nie są oszołomskie histerie, że „zbrodnia smoleńska" pozbawia władzę mandatu. To coraz powszechniejsze przekonanie, że przynajmniej radni sejmików i rad powiatów zostali wybrani nielegalnie, a więc będą po prostu uzurpatorami.