Aktualizacja: 25.11.2014 08:00 Publikacja: 25.11.2014 01:00
Fot. Maciej Spychał
Foto: Rzeczpospolita
Proces liczenia głosów po wyborach samorządowych niepokojąco przypomina scenę z filmu „Miś". Jak tłumaczy Stanisławowi Paluchowi inkasent, niegdyś spisywanie liczników energii wymagało pewnych umiejętności. Od kiedy jednak w centrali zainstalowano komputer, wszystko jest łatwiejsze: „Może pan pisać, co tylko pan chce, to nie ma żadnego znaczenia. On się i tak zawsze pomyli przy dodawaniu".
Bałagan związany z ogłaszaniem wyników wyborów nie jest bez znaczenia, ponieważ negatywnie wpływa na ocenę jakości funkcjonowania państwa. Strach też pomyśleć, co by się stało, gdyby oficjalne wyniki przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść PO. Ale zanim przepadniemy w chaosie partyjnych awantur, do czego można łatwo sprowadzić całe wydarzenie, warto się wymknąć zwyczajowej logice naszych sporów i zwrócić uwagę na coś innego – istotę tych wyborów samorządowych.
W każdej szkole w gronie pedagogicznym powinno być co najmniej 35 proc. mężczyzn – apeluje Fundacja Dobre Państwo i składa w tej sprawie petycję do Senatu. Cel? Pokazać dzieciom inny punkt widzenia.
„Nie należymy do ludzi nerwowych, którzy co chwila potrzebują nowych gwarancji swego państwa” – pisał 7 grudnia 1938 roku minister spraw zagranicznych II Rzeczypospolitej Józef Beck. Pomylił się. Dziś, podobnie jak 86 lat temu, potrzebujemy gwarancji: tak dla Polski, jak i Ukrainy.
Putin nie zdobył Kijowa trzy lata temu. Ale ma pomysł na wysadzenie państwa ukraińskiego od środka. I Donald Trump mu w tym mocno pomaga.
Grypa i braki kadrowe w szkołach to mieszanka wybuchowa. Bo przy takiej skali zachorowań jak obecnie i przy takich brakach kadrowych w oświacie wystarczy, że na L4 pójdzie tylko kilka osób, a w szkole nie będzie nie tylko lekcji, ale także należytej opieki nad dzieckiem.
Jeśli dziś Polska nie przyłączy się do realnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, za kilka lat może mieć rosyjskie wojska na swojej granicy.
Po hucznych konferencjach, na których grzmiano o zamachu stanu, politycy PiS nagle zamilkli. Czy to wyborcy nie dali się nabrać, czy temat był tylko chwilowym narzędziem politycznym? W Polsce coraz łatwiej rzucać poważne oskarżenia, ale co z ich konsekwencjami? Czy słowa w polityce przestały cokolwiek znaczyć?
„Nie ma zgody na warcholstwo. Kończymy długą tradycję tolerowania obecności pijanych posłów. Not on my watch (dosł. nie na mojej zmianie - red.)” - napisał w serwisie X marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Trudno sobie wyobrazić, że to w ogóle mogło paść w polskim Sejmie, że ktokolwiek może życzyć innemu politykowi śmierci - powiedziała posłanka KO Dorota Łoboda, odnosząc się do słów posła PiS Edwarda Siarki, który w czwartek krzyczał na sali plenarnej o „kuli w łeb”.
Karol Nawrocki – wspierany przez PiS kandydat na prezydenta – stwierdził, że choć za wybuch wojny na Ukrainie odpowiada przede wszystkim Federacja Rosyjska, to „nie można zrzucać odpowiedzialności z Unii Europejskiej”. Szef IPN powiedział też, że „jest w stanie usiąść z Putinem do stołu” oraz podać rosyjskiemu przywódcy rękę, jeśli „wymagałby tego interes Polski”.
Cytować każdy może, jeden lepiej a drugi gorzej - chciałoby się rzec. Posłowi Edwardowi Siarce z PiS wyszło zdecydowanie gorzej.
W czwartek w Niemczech ukazały się trzy sondaże - badanie ośrodka Forschungsgruppe Wahlen przeprowadzone dla ZDF, sondaż instytutu INSA i sondaż Ipsos. We wszystkich na czele jest CDU/CSU, drugie miejsce zajmuje AfD.
Jarosław Kaczyński, prezes PiS, przebywa obecnie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie na oddziale kardiologii - informuje Onet.
Karol Nawrocki, obwiniając Unię Europejską za wojnę w Ukrainie i zarzucając Donaldowi Tuskowi bliskie relacje z Putinem, chciałby wrócić do polaryzacji i odbić się sondażowo. Ale popełnia błąd za błędem.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas