"Europa 2016 roku pogrąża się w dezintegracji", a kryzys migracyjny ma w tym procesie największy udział – pisał Tomasz Grzegorz Grosse w „Rzeczpospolitej" z 18 marca.
Trudno się nie zgodzić z tą diagnozą. To, że Unia Europejska nie jest w stanie poradzić sobie z napływem miliona uchodźców, stanowiących jedynie 0,2 proc. populacji całej UE, świadczy o jej głębokim kryzysie wewnętrznym oraz niedoskonałości mechanizmów zarządzania. Ale szukając przyczyn tych niepowodzeń, prof. Grosse stawia sprawę na głowie. Winą za nią obarcza bowiem tych, którzy szukają rozwiązania kryzysu uchodźczego właśnie na poziomie unijnym (głównie Niemcy). Chwali zaś jednostronne zamykanie granic przez państwa członkowskie, bo to jego zdaniem „jedyne działanie realnie funkcjonujące".
Cynizm i egoizm
Prof. Grosse zdaje się więc wierzyć, że to odwrót od wspólnego, skoordynowanego i solidarnego działania całej Unii Europejskiej jest jedyną metodą na zmierzenie się z falą uchodźców. Każde państwo narodowe ma w swoim zakresie dbać o bezpieczeństwo własnych granic i kontrolę przepływów migracyjnych. Innymi słowy, wylewając krokodyle łzy nad rozchodzącą się w szwach Unią, Grosse dokonuje w istocie apoteozy jej dezintegracji: to właśnie ruchy dokonywane na własną rękę, poza ramami prawnymi, a nawet kosztem innych członków UE (w tym wypadku Grecji), są postulowaną przez niego strategią.
Problem z tym ujęciem nie polega tylko na jego intelektualnej niespójności, lecz przede wszystkim na analizie politycznej, która ignoruje złożoność kryzysu migracyjnego i jego źródeł. Krytycy prób znalezienia „rozwiązania europejskiego", które wymagałoby od każdego państwa UE pewnych wyrzeczeń, lubią koncentrować się na wytykaniu rzeczywistych bądź wyimaginowanych przeszkód w jego realizacji. Unikają natomiast całościowego spojrzenia na europejski problem uchodźców i zaproponowania jakichkolwiek pomysłów na jego opanowanie wykraczających poza mantrę konieczności zakończenia wojny w Syrii lub wzywania państw do działań w pojedynkę.
Tymczasem wiadomo, że skutki wojny w Syrii w postaci fali uchodźstwa będą odczuwalne na ogromną skalę jeszcze przez lata, nawet gdyby sytuacja tam miała się wkrótce uspokoić. Unia Europejska potrzebuje więc rozwiązań nie tylko długo-, lecz także krótkofalowych. Zmniejszenie liczby napływających do Europy uchodźców oraz uniknięcie sytuacji, w której niektóre kraje UE zostaną przygniecione ich ciężarem powyżej granicy wytrzymałości, powinno być wspólnym celem UE i wszystkich jej członków.