Po dziesięciu miesiącach urzędowania minister Witold Waszczykowski udał się z wizytą do Kijowa. Choć spóźniona, decyzja o odwiedzeniu naszego wschodniego sąsiada jest słuszna. Polska potrzebuje bardziej intensywnych kontaktów z Ukrainą.
Przekonanie to znalazło też odzwierciedlenie w opublikowanym w dniu wizyty artykule ministra „Otwarte drzwi dla Ukrainy". Tekst przedstawia postulaty pozornie oczywiste i w większości będące kontynuacją wieloletnich założeń polskiej polityki wobec Kijowa: wsparcie suwerenności i europejskiej drogi Ukrainy (przy czym Polska sytuuje się jako adwokat Kijowa w Brukseli), stymulowanie polsko-ukraińskich kontaktów społecznych, wprowadzenie ruchu bezwizowego. Podkreśla także różnice w postrzeganiu tragicznych wydarzeń historycznych i potrzebę prowadzenia „opartego na faktach i prawdzie" dialogu o trudnej przeszłości.
Z otwartymi oczami
Powstaje jednak wrażenie, że wizja zarysowana przez ministra Waszczykowskiego wygładza kanty i omija rafy w naszych stosunkach. Być może skupienie się na pozytywnym przekazie było celowym zabiegiem dyplomatycznym. Być może tekst ministra to nie miejsce na trudną refleksję. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ona potrzebna. Zamykanie oczu na problemy uczyni bowiem ze stosunków polsko-ukraińskich iluzję, w której nie będzie miejsca na realne cele i efektywną politykę.
Państwo ukraińskie istnieje już 25 lat. I to dobra wiadomość. Pomimo jednak licznych prounijnych deklaracji politycznych i dwóch prozachodnich „rewolucji" społecznych, w drodze do Europy Kijów drepce w miejscu, a czasem robi krok wstecz. Pokazują to m.in. rankingi demokratyzacji czy warunków do prowadzenia biznesu. W międzynarodowym rankingu antykorupcyjnym Ukraina spadła ze 107. miejsca na świecie w 2005 roku na 142. w roku 2015. Taki bilans „europeizacji" przy obecnych problemach Unii powoduje, że wspomnienie o „otwartych drzwiach" dla Ukrainy wśród naszych partnerów z UE jest odbierane w lepszym przypadku jako śmieszne, w gorszym – jako całkowicie oderwane od rzeczywistości. Ignorowanie tego faktu czyni polską politykę niewiarygodną.
Czas powiedzieć uczciwie – postulat członkostwa Ukrainy w Unii należy uznać za marzenie. Z marzeń nie trzeba rezygnować, ale nie mogą one być wyznacznikiem polityki zagranicznej.