Jarosław Kuisz: Polska Zachodem? Nigdy bardziej nie czułem się człowiekiem Wschodu

Reakcje wielu rodaków na próbę upokorzenia prezydenta Ukrainy w Białym Domu przekonują mnie, że WRESZCIE staliśmy się Zachodem. A nawet Zachodem+. Sieć zalewają głosy potępiające Wołodymyra Zełenskiego za niestosowne zachowanie na amerykańskich salonach.

Publikacja: 05.03.2025 04:35

Wołodymyr Zełenski i Donald Tusk

Wołodymyr Zełenski i Donald Tusk

Foto: AFP

Aż do 1989 roku polscy intelektualiści narzekali na obojętność Zachodu. Owszem, chętnie przekraczali żelazną kurtynę. Wyruszali do Paryża, Londynu czy Nowego Jorku, tam jednak przeżywali rozczarowanie. O „głupim Zachodzie” ciekawie pisali Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert i wielu innych. Na emigracji i stypendiach literackich odkrywano własną wschodniość, odmienność, często naiwność, podobnie zresztą jak wcześniej czynili to nasi romantycy.

Oczarowanie dobrobytem mieszało się z rozczarowaniem tym, jak płytkie wydaje się rozumienie spraw świata. Pragnienie świętego spokoju, tak rozpowszechnione wśród najedzonych społeczeństw Europy Zachodniej czy USA, raziło rodaków. Polska krytyka bogacenia się Zachodu mieszała się z poczuciem, że Europa Wschodnia jest głębsza, wrażliwsza na cierpienie, gotowa stawać po stronie słabszych. Wreszcie, choć geopolitycznie ważniejsza – nierozumiana.

Sieć zalewają głosy potępiające Wołodymyra Zełenskiego za niestosowne zachowanie w Białym Domu

Reakcje wielu rodaków na próbę upokorzenia prezydenta Ukrainy w Białym Domu przekonują mnie, że WRESZCIE staliśmy się Zachodem. A nawet Zachodem+. Sieć zalewają głosy potępiające Wołodymyra Zełenskiego za niestosowne zachowanie na amerykańskich salonach. Wytyka się politykowi brak okrzesania oraz dyplomatycznej ogłady. Podchwycono wątek niestosownej do okoliczności garderoby. Jeden z sytych polskich polityków nazwał prezydenta Ukrainy „głupkiem”. Ale i to zapewne było dowodem cywilizacyjnej wyższości, bo polszczyzna w końcu zna mocniejsze rejestry.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Roztopione ego Donalda Trumpa

To, że od trzech lat pan Putin chce sprzątnąć Zełenskiego z powierzchni ziemi, w dyskusji na ten temat – taktownie – się pomija. Dżentelmeni nie rozmawiają o pewnych sprawach. Na plan pierwszy w debacie o geopolitycznych wstrząsach wysuwa się zatem grzeczność, strategię postępowania oraz piękno strojów. Nad planami zagarnięcia bogactw mineralnych Ukrainy kiwa się ze zrozumieniem dla geniuszu ekonomicznego. Dojrzały pragmatyzm ma swoje pięć minut. A może i godzinę.

Polacy za Donaldem Trumpem: Wreszcie nie trzeba być po stronie ofiar

Zbliżenie na linii Waszyngton–Moskwa, rzucanie mniejszych państw na pożarcie, rewidowanie granic i inne pomysły z agendy nowej administracji Trumpa dawniej zapalałyby czerwone lampki Polakom. Czasy jednak się zmieniły. Chęć popłynięcia z nowym prądem Historii wydaje się silniejsza. Być może czegoś takiego nie widzieliśmy od czasów, jak endecja flirtowała z ugodowością wobec caratu czy lewicowi intelektualiści topili trzeźwość w stalinizmie. Nieważne. Tylko ktoś złośliwy mógłby zacząć się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie czas na napisanie kontynuacji „Zniewolonego umysłu” 2.0. Albo że w luksusowych kranach płynie woda z domieszką Murti-Binga.

Owszem, drony walą w domy w Charkowie. Atakują ludzi na ulicach Chersonia. Cmentarze ofiar wojny rosną każdego dnia. Jednak my nareszcie staliśmy się Zachodem. A w każdym razie częścią Zachodu, który dumnie obnosi się ze swoim imperialnym egoizmem. Wreszcie nie trzeba być po stronie ofiar. Co tam Herbert i Miłosz.

Uczciwie dodam zatem, że ten pociąg Dziejów mnie omija. Zostałem na peronie. Nigdy bardziej nie czułem się człowiekiem Wschodu.

Aż do 1989 roku polscy intelektualiści narzekali na obojętność Zachodu. Owszem, chętnie przekraczali żelazną kurtynę. Wyruszali do Paryża, Londynu czy Nowego Jorku, tam jednak przeżywali rozczarowanie. O „głupim Zachodzie” ciekawie pisali Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert i wielu innych. Na emigracji i stypendiach literackich odkrywano własną wschodniość, odmienność, często naiwność, podobnie zresztą jak wcześniej czynili to nasi romantycy.

Oczarowanie dobrobytem mieszało się z rozczarowaniem tym, jak płytkie wydaje się rozumienie spraw świata. Pragnienie świętego spokoju, tak rozpowszechnione wśród najedzonych społeczeństw Europy Zachodniej czy USA, raziło rodaków. Polska krytyka bogacenia się Zachodu mieszała się z poczuciem, że Europa Wschodnia jest głębsza, wrażliwsza na cierpienie, gotowa stawać po stronie słabszych. Wreszcie, choć geopolitycznie ważniejsza – nierozumiana.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
o. Ludwik Wiśniewski: Czas zasypywać rowy nienawiści
felietony
Jacek Czaputowicz: Czy Polska podżega do ataku na Iran?
analizy
Zuzanna Dąbrowska: Roztopione ego Donalda Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Donald Trump okaże się ojcem europejskiej jedności
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Długodojrzewający proces poprawy nauczycielskiego bytu
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”