Jest taki kraj nad Wisłą, w którym George Orwell czułby się jak u siebie w domu. A bardziej precyzyjnie w rzeczywistości tworzonej w swych książkach i artykułach, a którą od jego nazwiska określamy jako orwellowską. Orwellowski język propagandy obozu rządzącego bierze się jednak nie tylko z jego PRL-owskiej mentalności, z PRL-owskiej kultury politycznej, którą on reprezentuje.
Powody, dla których PiS ucieka w znaną z przeszłości nowomowę, są rozpoznane i opisane. Wszak jeśli w takim kraju jak Polska chce się wcielać w życie doktrynę państwa i prawa, którą znajdujemy w pracach PRL-owskich klasyków przedmiotu z lat 50. (jeden z nich był akademickim mistrzem Jarosława Kaczyńskiego), to trzeba uciekać w język maskujący. Dekoracją są zaklęcia z narracji narodowo-katolickiej. Jeśli chodzi o pierwszy człon tej narracji, to jest to katolicyzm toruński, zamknięty i zaściankowy, wypierający skutecznie nauczanie Jana Pawła II. Druga część tej narracji jest o tyle śmieszna, że pisowscy ideolodzy mają takie horyzonty myślenia, iż żaden z nich z prezesem włącznie nie mógłby nosić teczki za Romanem Dmowskim.
Natężenie słów „naród", „państwo", „Polska" czy „interes" w tej narracji jest takie, że na przykład premier Beata Szydło nie jest niemal w stanie wypowiedzieć jednego zdania, nie odwołując się do któregoś z tych słów. A jednocześnie – świadomie lub nie, tutaj nie zawsze wiadomo – firmuje działania podejmowane przez jej ministrów, które jawnie szkodzą interesom Polski. O tym, że ta nowomowa działa przynajmniej na elektorat PiS, świadczy utrzymujące się poparcie dla tej partii na poziomie około jednej trzeciej badanych. A przecież kolejne działania tej formacji i rządu przy wsparciu prezydenta, począwszy od frontalnego ataku na Trybunał Konstytucyjny, jawnie zmierzają do odbudowy PRL przynajmniej w jej politycznej warstwie (nadrzędność partii nad rządem i jej przywódcy nad konstytucyjnymi organami władzy).
Utrzymujące się pomimo tego poparcie dla tego ugrupowania to nie tylko sprawa skuteczności orwellowskiej propagandy, sianej przez potężny koncern medialny PiS, od TVP po okolice Torunia. To także, trzeba to uznać, tęsknoty części Polaków do PRL bez ZSRR. PRL tak, ZSRR nie. Już twardogłowi komuniści sięgali niekiedy dla uwiarygodnienia swojej działalności po retorykę narodową (także generał Wojciecha Jaruzelski). Teraz już nie ma dla niej ograniczeń, a dla wzmocnienia można sięgnąć także po Kościół, nawet widać wyraźnie, że ma to charakter powierzchowny i instrumentalny.
Język kapitulacji
Ale jest drugi równie groźny powód, dla którego mamy Orwella nad Wisłą. To język, za pomocą którego można ukrywać zamiar poddania się rządzących w walce o nowoczesną, dynamiczną Polskę, o jej mocną pozycję w Europie. W istocie to język kapitulacji wobec wyzwań rozwojowych. Nie chcemy dołączać do pierwszej ligi, wolimy pozostać w drugiej. A tę drugą sami sobie zbudujemy. W kraju już ją zaczęliśmy budować i chcemy tę drugą ligę także budować z Europą Wschodnią i Południową. Nic lepiej nie przesłoni tej kapitulacji od suwerennościowo-godnościowej nowomowy.