Dzisiaj Dzień Dziadka, wczoraj życzenia wnuków przyjmowały babcie. Z prezentami dla seniorów spieszą też politycy. Właśnie w Sejmie zaczyna się pierwsze czytanie ustawy zwalniającej emerytów i rencistów z płacenia podatku dochodowego od otrzymywanych świadczeń. Projekt formalnie jest inicjatywą obywatelską (podpisało go 140 tys. osób), a faktycznie PSL-owską, wpisaną w kampanię prezydencką szefa tej partii.
Inicjatywa ta grozi wysadzeniem w powietrze budżetu państwa i NFZ. Ubytek PIT i składek zdrowotnych sami pomysłodawcy wyceniają na 35 mld zł rocznie. To niewiele mniej niż wynosi astronomiczny koszt całego programu 500+.
Emerytura bez podatku to pomysł nie tylko niebezpieczny dla finansów państwa, ale także po prostu nieuczciwy. Po pierwsze dlatego, że emerytury w Polsce wyliczane są według wartości brutto, z uwzględnieniem podatku, który dodano do nich w momencie wprowadzenia PIT na początku lat 90. Darowanie tej daniny byłoby nie fair wobec młodszych pokoleń, które utrzymują system emerytalny i całe państwo. Tym bardziej – to po drugie – że płacą one 2,5-krotnie wyższe składki na ubezpieczenie społeczne niż pobierano np. w latach 70.
Składki rosły w miarę jak pogarszała się sytuacja demograficzna i relacja liczby pracujących do pobierających emerytury. I rosłyby dalej, dramatycznie obciążając młodsze pokolenia, gdyby nie reforma z 1999 r. wprowadzająca uczciwą zasadę: system emerytalny wypłaci ci tyle, ile ty do niego wpłacisz (plus waloryzacja wynikająca m.in. z inflacji).
PSL tę zasadę usiłuje zniszczyć. I może się mu udać – przecież od początku lat 90. niezwykle skutecznie broni wiejskiego elektoratu przed płaceniem podatku dochodowego. Blokuje też reformę rolniczego systemu emerytalnego w 95 proc. utrzymywanego na koszt podatników.