Politycy potrafią pokazać wyjątkową sprawność (np. ustawa „represyjna"), ale potrafią też bagatelizować problemy (np. opinie urzędników Ministerstwa Zdrowia, gdy wirus dotarł do Włoch) lub tracić czas na retorykę (np. wykład o starożytnym Rzymie w czasie debaty o pakiecie stabilizacyjnym).
Korzystając z techniki automatów komórkowych wykonaliśmy symulacje numeryczne rozprzestrzeniania się COVID-19 w Polsce. Mimo działań prewencyjnych rządu, nie doszło do wygaszenia epidemii; ona się nadal rozwija. Miarą dynamiki tego rozwoju jest współczynnik R0, określający liczbę osób zarażanych przez 1 chorego (gdy R0>1, to epidemia się rozwija). Choć założenia modelu (oparte na oficjalnych danych) mogą nie być do końca precyzyjne, to symulacje wskazują aktualną wartość R0=2,4. Epidemia jest więc w BARDZO wczesnej fazie, a liczba chorych będzie się zwiększała BARDZO dynamicznie. Efekty symulacji (rys. 1 i 2) obejmują okres od ujawnienia pierwszego przypadku zakażenia, do końca czerwca. Przyjęliśmy trzy scenariusze. Scenariusz A dotyczy sytuacji, w której rząd nie podjąłby działań prewencyjnych (od 11.03, gdy zamknięto uczelnie i szkoły, do zamknięcia granic). W tym przypadku R0=3,4. W scenariuszu B (tj. aktualny, stan epidemii) – R0=2,4. Zmniejszono więc o ok. 1/3 tempo rozprzestrzeniania się wirusa (każdy zarażony zaraża o 1 osobę mniej). Minister Łukasz Szumowski oczekiwał spowolnienia epidemii i to się udało. W scenariuszu C założyliśmy, że wybory prezydenckie odbywają się w planowanym terminie, tj. 10 maja (frekwencja na poziomie 50% populacji; ładna pogoda, długa kwarantanna, zagłosować wychodzą całe rodziny z dziećmi, w tym chorzy i zainfekowani bez objawów – łącznie ok. 19 mln Polaków).