Mamy więc grupę byłych mistrzów i sześciu pretendentów do pierwszego tytułu (w tym trzech zdobywców Pucharu Polski), a to daje nadzieję na wyrównaną walkę, dobry poziom i pełne trybuny (bo pandemia kiedyś minie).
Do tego dochodzą nowoczesne stadiony, zaangażowanie największego polskiego banku – PKO BP, najpotężniejszego gracza – Totalizatora Sportowego, oraz potentata paliwowego – Orlenu. Mecze pokazywane będą przez Canal+ i TVP. Pieniądze publiczne i prywatne, sojusz państwa ze spółkami, jakimi są kluby, to porozumienie w słusznej sprawie.
Czego więc trzeba, żeby było jeszcze lepiej?
Potrzeba więcej fachowości, mniej pazerności, wspólnych działań, ograniczenia władzy agentów piłkarzy, stawiania na polskich wychowanków zamiast na cudzoziemców przed trzydziestką, którzy w większości niczego do ekstraklasy nie wnoszą. Potrzeba więcej zrozumienia dla trenerów, którym prezesi klubów nie ułatwiają pracy i zamiast tego rozliczają zbyt szybkimi zwolnieniami.
Często kluby swoje racje uważają za jedynie słuszne. Niedawny spór o podział pieniędzy z telewizji za prawa do transmisji czy przerzucanie się winą za to, że nie został rozegrany mecz o Superpuchar Polski między Legią a Cracovią, nie świadczą dobrze o środowisku. Podobnie jak stan niewypowiedzianej wojny między PZPN a Ekstraklasą S.A.