Kupujemy sporo broni z USA, ostatnio samoloty F-35. Jak to się przekłada na współpracę obu przemysłów obronnych?
Z naszego punktu widzenia nie wygląda to najlepiej. Korzyści odnosi głównie przemysł amerykański. Doświadczenia z offsetem od firm z USA nie są najlepsze. Wystarczy wspomnieć program F-16. Ideą offsetu było to, że będziemy przejmować technologie, które dadzą naszemu przemysłowi obronnemu impuls rozwojowy. Owszem, takie projekty były realizowane, np. w zakładach Mesko czy w Dezamecie, ale transfer technologii pochodził z firmy skandynawskiej. W przypadku niektórych typów amunicji był to zastrzyk nowych technologii. Obecnie podkreśla się wagę współpracy z firmami z USA. Projekty realizowane są na zasadzie biznesowej, a nie poprzez offset. Przykładem jest program Wisła. Chodzi np. o opracowanie i zakup w PIT-Radwar anten do systemu IFF. To też routery i inne urządzenia elektroniczne, które dostarcza bydgoski Teldat. To ulokowanie w Hucie Stalowa Wola zlecenia na wykonanie wyrzutni pocisków rakietowych M903. Być może będą też tam produkowali wyrzutnie dla innych odbiorców. To jednak de facto drobne projekty, nierozszerzające kompetencji produkcyjnych polskich firm. Dlatego szybko mogły zostać zrealizowane. Z punktu widzenia procedur współpracy, obsługi prawnej i standardów produkcji te kontakty z firmami amerykańskimi są cenne. Pozwalają przetrzeć szlaki.