Wielki kapitał dostrzega Polskę

Żałuję, że nie biorę udziału w wyścigu po gaz łupkowy. Dzięki niemu może wzrosnąć atrakcyjność inwestycyjna Polski – twierdzi w rozmowie z Beatą Drewnowską były właściciel browarów Warka i Piast

Publikacja: 24.02.2013 12:17

Wielki kapitał dostrzega Polskę

Foto: ROL

Rz: Dlaczego przerwał pan milczenia po kilkunastu latach?

Ryszard Varisella:

Bezpośrednim impulsem do tego jest nieporozumienie z wrocławskim magistratem, które dotyczy Piwnicy Świdnickiej, zajmującej zabytkowe  podziemia wrocławskiego ratusza, jednej z moich byłych inwestycji w Polsce. Kilka miesięcy po tym, gdy w 1996 roku kupiłem od państwa Browary Dolnośląskie Piast, okazało się, że firma zobowiązała się – o czym wcześniej nie wiedziałem - do ich odrestaurowania. Próbowałem się z tego wycofać.

Ale zmienił pan zdanie. Dlaczego?

Namówił mnie ówczesny prezydent Wrocławia, Bogdan Zdrojewski. Tłumaczył mi wówczas, że ani miasta,  ani instytucji centralnych nie stać, aby odrestaurować Piwnicę Świdnicką. To były lata 90 i  o dotacjach unijnych też jeszcze nikt nie słyszał. W sumie wydałem na ten cel 27 mln zł, z czego więcej niż połowę nie na samą restaurację, ale na polepszenie stanu technicznego budynku ratusza. Było to ratowanie cennego zabytku, widziałem w tym dobro publiczne. W ubiegłym roku, po dziewięciu latach miasto, zdecydowało się jednak szukać innego najemcy. Dziwna decyzja zważywszy, iż z zawartej umowy wynika, że przysługują nam w sumie trzy dziewięcioletnie okresy najmu.

Miasto twierdzi, że mogło przedłużyć umowę, ale nie ma takiego obowiązku....

Według moich prawników, wcześniejsze ustalenia  z magistratem dają firmie przeze mnie założonej, a później sprzedanej, jeszcze 18 lat na prowadzenie Piwnicy Świdnickiej. Miasto zapędziło się chcą rozporządzać prawem, którym nie dysponuje.

Pójdzie pan do sądu?

Zagroziłem pozwem o odszkodowanie, co w przypadku zainwestowanych 27 mln zł dałoby wraz z odsetkami kwotę ponad 50 mln zł. Całą ewentualnie otrzymaną sumę przekazalibyśmy na cele charytatywne. Jednak walka w sądzie nie jest moim celem. Spotkałem się z prezydentem Wrocławia, aby wyjaśnić tę niezręczną sytuację. Miejmy nadzieję, że po rzetelnej analizie prawnej, wrocławski magistrat zmieni stanowisko i wycofa się z organizowania kolejnego przetargu. Tym bardziej, że ostatni, który ratusz organizował, zakończył się skandalem z powodu niejasnych kryteriów wyboru najemcy. Dobrze, że w porę zareagował prezydent miasta Rafał Dutkiewicz.

Dlaczego przed laty wycofał się pan z życia publicznego?

Byłem zmęczony rolą osoby publicznej. Wybrałem prywatność. W tych latach przyszły na świat moje dzieci, które potrzebowały bezpieczeństwa, spokoju i oddania ze strony rodziców. To była i jest dla mnie najważniejsza misja. Teraz jednak, kiedy troszkę podrosły mogę wrócić do gry.

Prowadzi pan jeszcze jakieś interesy w Polsce?

Rodzinny fundusz posiada tutaj kilka nieruchomości. Poza tym zaangażowany jestem w duży projekt związany z branżą energetyczną. Projekt ten wyszedł już z fazy analiz i wkroczył w etap przygotowań do realizacji. Jest jednak zbyt wcześnie, aby powiedzieć coś więcej na ten temat. Czekamy wciąż bowiem na odpowiednie zezwolenia i uzgodnienia. Na co dzień moją główną bazą jest Londyn, będący dziś centrum światowego biznesu.

Gaz łupkowy jest szansą dla naszej gospodarki?

Długo zastanawiałam się, czy starać się o licencję na wydobycie gazu łupkowego w Polsce. Jednak nie zrobiłem tego i dziś żałuję, że nie biorę udziału w wyścigu po niego. Jeżeli Polsce uda się zrealizować plany dotyczące wydobycia gazu łupkowego w obecnym kształcie, to mogłoby to być wielką szansą dla jej gospodarki. Surowce energetyczne są podstawą dla wielu gałęzi przemysłu. Przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie dzięki gazowi łupkowemu ruszyła cała gospodarka, bo energia staniała o kilkadziesiąt procent. Dzięki łupkom może wzrosnąć atrakcyjność inwestycyjna Polski. Oczywiście cały proces nie może odbywać się za wszelką cenę. Konieczna jest wnikliwa analiza skutków ekologicznych wydobycia i wybór odpowiedniej, bezpiecznej technologii.

Z perspektywy Londynu Polska jest atrakcyjna dla inwestorów?

Tak. Widać to szczególnie ostatnich trzech latach. Wielki kapitał, który z natury reaguje z pewnym opóźnieniem, dostrzegł wreszcie skutki przemian gospodarczych w Polsce.

Polska wyjdzie obronną ręką z kryzysu?

Od czasu, gdy w 2008 roku zaczął się światowy kryzys gospodarczy, z podziwem patrzę na to, jak polska gospodarka się mu opiera. Jednak prędzej czy później musi się on przez nasz kraj przetoczyć. Polskę czeka co najmniej jeden ciężki rok, choć nie wykluczone, że perturbacje potrwają dłużej. Na szczęście jest poza strefą euro. Dobre dla nas jest także to, że oparliśmy się o gospodarkę Niemiec, która jest fenomenem w skali światowej. Warto byłoby też bardziej otworzyć się na Wschód, m.in. na Rosję, ale także dalej na Chiny czy Indie.

Czyli powinniśmy opierać się nie tylko na Unii Europejskiej?

Tak, bierzmy przykład z najlepszych, czyli z Niemiec, które są bardzo otwarte na Wschód. Jesteśmy dobrze postrzegani w tej części świata. Odświeżmy to i nie popełniajmy błędów, takich jak zamknięcie ambasady w Mongolii. Kraj ten staje się eldorado surowcowym, świat ściga się, aby wydobywać tam węgiel czy gaz. Nie powinniśmy tracić szansy na udział w tym rosnącym rynku, chociażby jako eksporter maszyn górniczych.

Polski rząd dobrze wspiera przedsiębiorców?

Rząd premiera Tuska jest dobrze postrzegany, ale głównie na Zachodzie. Przydałoby się jednak więcej elastyczności, jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze w kraju, więcej zachęt i ułatwień dla przedsiębiorców, głównie młodych. Większą wagę powinniśmy przykładać także do edukacji, bo ona długofalowo i trwale przekłada się na dobrobyt społeczeństwa.

Kiedy Polska powinna przyjąć euro?

Bądźmy cierpliwi i obserwujemy, co się stanie z Unią Europejską, np. jaka będzie pozycja Wielkiej Brytanii i na jaką politykę zdecydują się najmocniejsze państwa. Zobaczymy, jaka będzie pozycja euro w światowym koszyku walut po zakończeniu kryzysu. Pojawił się pomysł, aby stworzyć unię handlową i celną Unii z USA. To wspaniały pomysł, ale to także pokazuje także, jak bardzo Stany Zjednoczone i Europa obawiają się umacniającej się pozycji krajów azjatyckich, głównie Chin.

Ekspansja Chin to zagrożenie czy szansa dla światowej gospodarki?

Chiny mają dziś tyle pieniędzy, że są w stanie zrealizować niemal każdy nadarzający się projekt na świecie. Brakuje im jednak często doświadczenia, na szczęście dla pozostałych graczy.

Wielkich pieniędzy dorobił się pan kupując w latach 90.  w branżę piwną. A jak zarobił pan swój pierwszy milion?

Ojciec w czasach PRL zarabiał naprawdę spore pieniądze będąc czołowym producentem w branży ogrodniczej, wówczas określany jako „badylarz". Wyposażony przez niego, na początku lat 80. XX wieku wyjechałem do Niemiec, a następnie do Stanów Zjednoczonych. Pierwszy, zarobiony w całości przeze mnie milion, pochodził jednak z handlu dziełami sztuki. Z wykształcenia jestem ekonomistą, do zajęcia się tym namówił mnie wujek, profesor z ASP w Krakowie. Krążyłem między Nowym Jorkiem i Europą kupując i sprzedając dzieła z drugiej połowu XX wieku. Interesowały mnie obrazy Picassa, pop-art., lata 80. Zdążyłem poznać Andy Warhola i jego Fabrykę, współpracowałem z jego odkrywcą, słynnym marszandem Leo Castellim, którego galeria mieściła się na Brodway'u.

Skąd pomysł, aby inwestować wówczas w branżę piwną?

Tak, jak mój ulubiony filozof, Fryderyk Nietzsche wierzę, że życiem rządzi przypadek. W 1989 roku Polska otworzyła się na świat i zaczęło pojawiać się wiele możliwości do inwestycji. Pierwsza była zadłużona Warka w 1994 roku, dwa lata później kupiłem Browary Dolnośląskie Piast. Na zakup tych browarów i poczynione w latach 1994 – 2003 inwestycje przeznaczyłem ponad 50 mln dolarów, a kwoty uzyskane ze sprzedaży to razem niemal 150 mln dolarów. Warka poprzez szwajcarski fundusz trafiła do Heinekena, a Piasta objął Carlsberg. W pewnym momencie miałem 8 proc. polskiego rynku piwa. Kiedy jednak zaczęły dominować na nim globalne koncerny, mające dostęp do tanich surowców i technologii, działalność mniejszych firm przestała być na nim opłacalna.

Rynek piwa w Polsce zaczyna się zmieniać, pozycję odzyskują w nim regionalne warzelnie. To początek branżowej rewolucji?

Negatywnie oceniam kierunek, w jakim poszedł rynek piwa w Polsce. Zdominowały go międzynarodowe koncerny, które oszczędzają na surowcach i tradycyjnych technologiach, co wpływa na jakość piwa. Konsumenci w Polsce zmieniają się, mają coraz bardziej wysublimowany gust. Zmęczyli się także  tym, że piwa smakują niemal tak samo. Browary regionalne będą zyskiwać w rynku, ale jest już za późno na rewolucyjne zmiany.

CV

Pierwszy milion Ryszard Varisella zarobił, handlując dziełami sztuki. W 1994 r. kupił Warkę, a dwa lata później Browary Dolnośląskie Piast. Wydał na nie, wraz z inwestycjami, 50 mln dol., a następnie sprzedał za łącznie 150 mln dol. Trzy lata temu tygodnik „Wprost" wycenił jego majątek na 350 mln zł.

 

O zagranicznych inwestycjach Ryszarda Variselli w najnowszym

Rz: Dlaczego przerwał pan milczenia po kilkunastu latach?

Ryszard Varisella:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację