Rz: Do Polski przyjechał pan 10 lat temu, by zarządzać spółkami Vienna Insurance Group. Jak po dekadzie ocenia pan rozwój polskiego rynku ubezpieczeniowego.
Franz Fuchs:
Wciąż nie udało się rozwinąć biznesu ubezpieczeń na życie, które stałyby się systemem komplementarnym do publicznych świadczeń emerytalnych. Ludzie nie rozumieją potrzeby samodzielnego oszczędzania na starość, co więcej, nie zachęca do tego państwo, które nie daje wystarczających zachęt podatkowych. IKE i IKZE to namiastka potrzebnych rozwiązań i w obecnym kształcie nigdy nie staną się ważnym filarem prywatnych oszczędności.
Indywidualne ubezpieczenia ze składką regularną rozwijają się dość słabo, a grupowe ubezpieczenia na życie są zyskowne dla bardzo niewielu firm. W związku z tym w ostatnich lata rynek, w tym również my, rozwijał się i rósł głównie poprzez sprzedaż produktów ze składką jednorazową. W ten sposób pompuje się jedynie udział w rynku polisami, które są kapitałochłonne, jednak w dłuższej perspektywie nie przynoszą realnej wartości dla firmy. Reasumując, rynek życiowy nie rozwija się w Polsce w dobrym kierunku.
Dodatkowo, na tutejszym rynku przetacza się obecnie ważna dyskusja dotycząca opłat likwidacyjnych w przypadku polis inwestycyjnych. Firmy dopiero stoją przed koniecznością zmiany modelu, co jest kolejnym wyzwaniem, nieułatwiającym sytuacji ubezpieczycieli.