Witold M. Orłowski: Zadziwiająca historia gospodarcza Rumunii

Według danych Eurostatu, rumuński PKB na głowę mieszkańca nieco przekroczył w roku 2023 poziom Węgier oraz Polski.

Publikacja: 20.03.2025 05:01

Witold M. Orłowski: Zadziwiająca historia gospodarcza Rumunii

Foto: Adobe stock

Mimo bogactw naturalnych, od złota poczynając na ropie i gazie kończąc, z ekonomicznego punktu widzenia Rumunia nigdy nie miała przesadnego szczęścia. Podbita przez cesarza Trajana stała się najbardziej peryferyjną prowincją Imperium Rzymskiego i miejscem zesłań dla skazańców. Rzymianie dość szybko opuścili zadunajską zdobycz, zostawiając ją na łup bandom dzikich koczowników (pozostałością po czasach rzymskich stał się romański język).

Potem nastały czasy niepokojów i wojen, w czasie których wyróżnił się szczególnie hospodar Wład Palownik (pozostałością po nim są opowieści o Drakuli). Następnie ziemie rumuńskie wpadły pod wpływy Turków, stając się z kolei najbardziej peryferyjną prowincją imperium osmańskiego.

Jako niepodległe państwo narodziła się pod koniec XIX wieku, stopniowo rozszerzając swoje granice (ale nie dobrobyt mieszkańców). Była częścią Bałkanów, najbardziej peryferyjnej i szarpanej największymi konfliktami części Europy. Po wojnie stała się z kolei częścią imperium sowieckiego i zapisała się w historii nowym wcieleniem Drakuli, Nicolae Ceausescu, który swoją polityką gospodarczą najpierw kraj po uszy zadłużył, w celu realizacji megalomańskich projektów polityczno-gospodarczych, a następnie zagłodził usiłując spłacić zachodnie kredyty (pozostałością po tych ekscesach jest wybudowany w Bukareszcie pałac, uważany za największą pod względem powierzchni budowlę świata).

Przez ostatnie 150 lat, dla których dysponujemy względnie wiarygodnymi szacunkami, Rumunia należała więc do najbiedniejszych państw Europy, a pod względem PKB na głowę mieszkańca ustępowały jej tylko: Albania, Bułgaria i Serbia. Potem już tylko Albania.

Nieco szczęśliwsze czasy dla Rumunii nastały dopiero po upadku komunizmu. I to wcale nie od razu, ale dopiero po kilkunastu latach, w czasie których udało się z ogromnym trudem uporządkować gospodarkę, politykę i finanse, a w roku 2007 wstąpić do Unii Europejskiej. Stabilizacja, nieskrępowany dostęp do europejskiego rynku, napływ zagranicznych inwestycji i funduszy unijnych spowodował, że Rumunia stała się od tego momentu jednym z najszybciej rozwijających się krajów Europy, niewiele ustępując dynamiką wzrostu Polsce.

No i w końcu stało się coś, co kilkadziesiąt lat temu było niewyobrażalne: Rumunia przegoniła pod względem PKB na głowę mieszkańca wszystkich swoich sąsiadów (co oburzony Viktor Orbán wyśmiał jako jakąś unijną bzdurę wymyśloną w celu poniżenia Węgier). To jednak nie jest żadna bzdura. Ale to też nie jest cała prawda.

Owszem, Rumunia wyprzedziła pod względem PKB na głowę mieszkańca Polskę. Ale nie wynikało to z szybszego niż w Polsce wzrostu PKB, ale ze znacznie silniejszego spadku liczby mieszkańców (skutkiem masowej emigracji populacja Rumunii zmniejszyła się od momentu wstąpienia do UE o ponad 11 proc.). Po drugie, wzrostowi gospodarczemu Rumunii towarzyszy silna nierównowaga, przejawiająca się w ostatnich latach ogromnym deficytem obrotów bieżących bilansu płatniczego (7–9 proc. PKB). No i po trzecie, Rumunia stoi przed nierozwiązanymi problemami społecznymi i gospodarczymi: przepaść między boomem w Bukareszcie i nędzą rumuńskiej wsi, korupcja, niestabilna scena polityczna.

Nie zmienia to faktu, że Rumunia odniosła historyczny sukces. Ale jego trwałość zależy od tego, czy będzie umiała stworzyć naprawdę stabilne fundamenty dalszego rozwoju.

Witold M. Orłowski

Panel Transformacji Energetycznej

Koszty wiatraków morskich spadają.
Czy inwestycje nabierają tempa?

Dołącz do dyskusji

główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, wykładowca Politechniki Warszawskiej

Mimo bogactw naturalnych, od złota poczynając na ropie i gazie kończąc, z ekonomicznego punktu widzenia Rumunia nigdy nie miała przesadnego szczęścia. Podbita przez cesarza Trajana stała się najbardziej peryferyjną prowincją Imperium Rzymskiego i miejscem zesłań dla skazańców. Rzymianie dość szybko opuścili zadunajską zdobycz, zostawiając ją na łup bandom dzikich koczowników (pozostałością po czasach rzymskich stał się romański język).

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem
Opinie Ekonomiczne
Tusk odpowiada na Trumpa czy mówi Trumpem?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Zamiast obniżać składkę zdrowotną, trzeba ją skasować
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Opinie Ekonomiczne
Bełdowski, Góral: Kowal zawinił, bank powiesili