Witold M. Orłowski: Narodziny przyszłego kryzysu?

Wydawało się, że Donald Trump niczym nas już nie zaskoczy. A jednak zaskoczył. Wypuszczeniem własnej kryptowaluty.

Publikacja: 23.01.2025 05:23

Donald Trump przemawia na konferencji Bitcoin 2024 w Nashville w stanie Tennessee

Donald Trump przemawia na konferencji Bitcoin 2024 w Nashville w stanie Tennessee

Foto: Bloomberg

To, że prezydent tuż przed inauguracją wypuścił na rynek własną kryptowalutę, której łączna rynkowa wartość wzrosła w ciągu kilku dni do 27 mld dol. (z czego 20 mld dol. w posiadaniu firm Trumpa), może oczywiście budzić zastrzeżenia natury moralnej, ale nie jest przestępstwem. Napisana 236 lat temu amerykańska konstytucja tego nie zabrania, być może dlatego, że nie było jeszcze internetu, ale głównie dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy, iż prezydent może wykorzystywać swój mandat do zarabiania pieniędzy.

Donald Trump nie złamał więc prawa, a jego wyborcy na pewno nie będą mieli pretensji o to, że wraz z całą rodziną wykorzystał okazję do zrobienia biznesu. Ale prezydent nie tylko sam wypuścił kryptowalutę, lecz obsadził też kryptowalutowymi inwestorami urzędy, których zadaniem jest pilnowanie, by rynki finansowe nie zaczęły zbyt ryzykownie obracać oszczędnościami ludzi. A to już gorzej, bo doświadczenie uczy, że w przypadku trudnych do zrozumienia dla przeciętnego człowieka instrumentów finansowych trzeba bardzo uważać, by coś, co wygląda na fantastyczne inwestowanie, nie zmieniło się w piramidę finansową.

Mechanizm był już wielokrotnie przećwiczony. Najpierw pojawia się nowy instrument, który przynosi wielkie zyski, choć ludziom trudno zrozumieć, skąd się one biorą. W latach 20. zeszłego wieku były to akcje, na początku obecnego wieku obligacje oparte na kredytach hipotecznych, dziś być może są to kryptowaluty.

Skoro rośnie popyt na nowy instrument, rosną więc jego ceny, przynosząc inwestorom wspaniałe zyski. Problem pojawia się wtedy, kiedy obserwujący te zyski przeciętny człowiek uznaje, że ów instrument jest magicznym sposobem pomnożenia jego pieniędzy. Miliony ludzi przerzucają tam swoje oszczędności emerytalne, część z nich się zadłuża, żeby nie przepuścić okazji na szybkie wzbogacenie, a już na pewno po to, by móc zacząć jak najszybciej korzystać z uroków życia, skoro tak bardzo wzrasta wyceniona na papierze wartość własnego majątku. Rynek ryzykownych instrumentów z dnia na dzień pęcznieje, w końcu sięgając bilionów dolarów.

Ale ci, którzy są sprawnymi inwestorami i którzy jako pierwsi zaczęli korzystać z wielkich zysków, czujnie to obserwują. „Kiedy czyściciel butów zaczyna cię przekonywać do inwestowania w akcje, trzeba je szybko sprzedać”, oznajmił na szczycie giełdowego boomu sprzed wieku słynny inwestor i spekulant Joseph Kennedy. Więc kiedy on i inni wielcy inwestorzy zaczynają wyprzedawać, na rynku wybucha panika, a ceny magicznego instrumentu, do tej pory cudownie rosnące, raptem walą się na łeb, na szyję.

Czy coś takiego może stać się z kryptowalutami? Jest takie ryzyko, bo cóż może bardziej przekonać ludzi do trzymania w nich oszczędności niż zachęta ze strony samego prezydenta? Nadmiernej ekspozycji na ryzyko mogłyby zapobiec odpowiednie regulacje, ale opanowane przez fanów kryptowalut instytucje rządowe raczej ich nie wprowadzą. A gdyby już doszło do powstania piramidy, efekty jej zawalenia (może za pięć lat, może dziesięć) byłyby katastrofalne. Choćby dlatego, że za kryptowalutami nie stoi żadna realna wartość poza zaufaniem. Jeśli zacznie się wyprzedaż i zaufanie spadnie do zera, do zera spadnie też ich cena, zabierając oszczędności ludzi i pozostawiając ich z długami. A jeśli do tego czasu skala rynku wzrośnie do bilionów, cały świat wpadnie w kolejny globalny kryzys finansowy.

To się nie musi zdarzyć, ale może. Niewykluczone, że właśnie teraz widzimy narodziny przyszłego wielkiego kryzysu.

CV

Witold M. Orłowski

główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, wykładowca Politechniki Warszawskiej.
W latach 2002–2005 pełnił funkcję szefa zespołu doradców ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
W 2006 został głównym doradcą ekonomicznym przedsiębiorstwa PricewaterhouseCoopers. Wchodził w skład Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, był też członkiem Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. W 2011 został powołany na stanowisko specjalnego doradcy Komisji Europejskiej ds. budżetu. Od 2015 był członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę.



To, że prezydent tuż przed inauguracją wypuścił na rynek własną kryptowalutę, której łączna rynkowa wartość wzrosła w ciągu kilku dni do 27 mld dol. (z czego 20 mld dol. w posiadaniu firm Trumpa), może oczywiście budzić zastrzeżenia natury moralnej, ale nie jest przestępstwem. Napisana 236 lat temu amerykańska konstytucja tego nie zabrania, być może dlatego, że nie było jeszcze internetu, ale głównie dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy, iż prezydent może wykorzystywać swój mandat do zarabiania pieniędzy.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego