Próbą przełamania tej bariery niewiedzy była zrównoważona karta wyników Kaplana i Nortona. Istotą tego podejścia jest założenie, że chcąc przetrwać i rozwijać się, organizacja potrzebuje równowagi potrzeb, zamierzeń i ambicji z osiąganymi wynikami w wielu konkretnych obszarach produkcji, sprzedaży, finansów itp. Tę metodę chętnie stosują konsultanci na etapie diagnozy problemów firmy. Problem polega na tym, że posługują się istniejącymi, rutynowo zbieranymi danymi księgowymi, technicznymi, finansowymi itp. Uwadze umyka więc cała sfera psychospołeczna: emocji, uczuć, norm i wzorców zachowania, a przede wszystkim osobistych ambicji i interesów.
Podejmując przed laty z Krzysztofem Obłójem prace nad teorią równowagi organizacyjnej, zamierzaliśmy wypełnić tę lukę. Niestety, pociąg historii rozjechał nasze dopieszczane latami dzieło, które ukazało się w najgorszym możliwym miejscu i czasie: w Warszawie w pamiętnym czerwcu 1989 r. Zaczynała się epoka transformacji i narastającej, radykalnej niepewności: kryzysów finansowych, technologicznych baniek, pandemii, hybrydowych konfliktów, pełnowymiarowych regionalnych wojen i perspektywy konfliktu globalnego. W takich warunkach zawodzą stabilne systemy wskaźników i wzorce zapożyczone z nauk ścisłych. Luka wiedzy ponownie daje o sobie znać w miarę nasilania się niepewności.
Nie wiemy, co się dzieje
Coraz gorzej rozumiemy makroekonomiczne otoczenie organizacji. Nie wiemy, dlaczego cykle koniunkturalne wypłaszczają się mimo potężnych szoków, dlaczego nie działają klasyczne zależności między inflacją a bezrobociem, jak długo i do jakiej granicy można zadłużać państwo, jak bardzo i w jaki sposób wzrośnie rola państwa w zarządzaniu gospodarką, a nawet konkretnymi firmami? W tych obszarach rzeczywistość na całym świecie ewoluuje w kierunkach niemal zawsze sprzecznych z wiedzą ekonomiczną osadzoną w nurcie liberalno-demokratycznym.
Ekonomiści protestują anemicznie, a rzeczywistość ma własny scenariusz, którego po prostu nie znamy. Luka wiedzy narasta i jest boleśnie odczuwana wśród ekspertów. Doszło do tego, że „Harvard Business Review” w lecie 2024 r. wzywa, by naukowe modele zastąpić powrotem do menedżerskiej intuicji: „Modele i prognozy mogą być pociągające, ale nadszedł czas, by menedżerowie odzyskali ekonomiczne wyczucie” (Carlsson-Szlezak, Swartz). To niemal akt kapitulacji nauki zarządzania.
Chcąc zredukować lukę wiedzy charakterystyczną dla czasów radykalnej niepewności i unikać wróżbitów, trzeba odwołać się do systematycznej analizy motoru zachowań ludzi w organizacjach, czyli do emocji. Wskazują na to wybitni ekonomiści (np. Akerlof, Shiller). Potwierdzają to moje – prowadzone od dziesięcioleci – badania nad przywództwem i jego stopniową dezintegracją w stronę przywództwa ograniczonego i rozproszonego. W warunkach radykalnej niepewności monolity się rozpadają i ustępują miejsca sieciom, w których rodzą się w wyniku gier trudne do przewidzenia zachowania i decyzje podszyte emocjami. Nie da się tego ująć w algorytmy i modele, o których niegdyś marzyliśmy. Idea stałej konfrontacji ogólnej teorii z empirią powraca. Tylko w ten sposób możemy zrealizować życzenie Pana Cogito, który: