Jan Cipiur: Ameryką porządzą teraz miliarderzy

Będzie o czym pisać w antologiach dziwów i ciekawostek. Nawet pojedynczy członkowie rządu nowego-starego prezydenta USA byliby w stanie uwolnić od długów niejedno państwo, bo nie licząc samego Trumpa, w składzie jego nowej administracji znaleźć się ma przynajmniej 11 miliarderów.

Publikacja: 11.01.2025 06:06

Elon Musk wsparł mocno Donalda Trumpa podczas kampanii wyborczej. Teraz może liczyć na profity

Miliarder w administracji prezydenta USA

Elon Musk wsparł mocno Donalda Trumpa podczas kampanii wyborczej. Teraz może liczyć na profity

Foto: Bloomberg

Gdy urząd obejmował Joe Biden, zsumowany majątek netto członków jego gabinetu wyniósł 118 mln dol., czyli mniej więcej tyle, ile Donald Trump i jego ministrowie wydają na „waciki”. Jak sprawdzi się najbogatsze w historii kierownictwo najpotężniejszego państwa świata? Czy któryś z jego członków pójdzie w ślady Herberta Hoovera, milionera który po objęciu w 1929 r. urzędu prezydenta nie pobierał wynagrodzenia, przeznaczając je na cele dobroczynne?

Inny intrygujący aspekt nadchodzącej zmiany w Białym Domu to nietypowy sposób zarobkowania Donalda Trumpa. Poza nim w historii Stanów Zjednoczonych biznesmenami byli tylko dwaj inni prezydenci: ojciec i syn Bushowie, nafciarze z Teksasu. Podczas sprawowania urzędu nie mieli dobrej prasy, ale po latach oceny ich rządów są łagodniejsze. A co powie o Donaldzie Trumpie pokolenie dzisiejszych przedszkolaków?

Aż 27 amerykańskich prezydentów było prawnikami

USA w rękach prawników i żołnierzy

Znakomita większość, bo aż 27 amerykańskich prezydentów było prawnikami, których żywiołem są spory. W polityce toczy je każdy z każdym, o co tylko można i jest to naturalne. Tyle tylko, że już bardzo dawno temu na plan dalszy zszedł w młócce na słowa obiektywny interes społeczeństwa i państwa. Regres ten sprawia, że złote usta wypychają umiejętności, wiedzę i doświadczenie. Polityk z przygotowaniem prawniczym, to w tej sytuacji kandydat na urzędy znakomity.

Żołnierzami było czternastu amerykańskich prezydentów, nauczycielami pięciu, redaktorem i wydawcą był Warren Harding. Zmarł nieboga w 1923 r. w trakcie sprawowania urzędu, a program miał podobny do zapowiadanego 100 lat potem przez Donalda Trumpa. Był rzecznikiem biznesu, miał poglądy protekcjonistyczne, nie przejawiał ochoty do zajmowania się światem.

Jeden z prezydentów był z zawodu krawcem, ale nie był właścicielem dużej szwalni, ani nawet pracowni. Andrew Johnson nie wywodził się był więc z biznesu i szkół też nie skończył, zwłaszcza, że do żadnej nie uczęszczał. Był wszakże bardzo zdolnym samoukiem. Jest pamiętany jako następca Abrahama Lincolna, najlepszy ponoć wśród amerykańskich prezydentów znawca konstytucji, nabywca Alaski. Wzmianka o nim przypadkowa nie jest. Był mianowicie pierwszym prezydentem USA poddanym procedurze impeachmentu, którego uniknął jednym tylko głosem. Podczas swej pierwszej szychty Donald Trump uratował prezydenturę dzięki głosom kilku senatorów.

Czy polityka jest zdominowana przez osoby majętne?

Wykształcenie, dorobek zawodowy, a w ostatnich dekadach również zgromadzony przez polityków majątek budzą żywe zainteresowanie szerokiej publiczności, ale także badaczy, którzy nie zadowalają się ugruntowanym przekonaniem wyborców, że władzę powinni sprawować ludzie w ich przekonaniu mądrzy, doświadczeni i zamożni, bo spory majątek osobisty miałby nie popychać prezydentów, premierów, ministrów w stronę korupcji i szemranych interesów.

Coraz częściej przewija się wszakże w literaturze politologicznej krytycznie nacechowana teza, że polityka jest zdominowana przez osoby majętne i lepiej wykształcone. Szaraczkom trudno dojść do tego, dlaczego miałoby to być złe, skoro na urzędach chcielibyśmy samych dobrych, wręcz najlepszych. Jednocześnie, panuje zgoda, że „co za dużo, to niezdrowo” wyrażona najładniej w zdaniu Bismarcka „Achtundachtzig Professoren: Vaterland, du bist verloren” [niem. „Osiemdziesięciu ośmiu profesorów: Ojczyzno, jesteś zgubiona” – red.], a także w niechęci do wielokrotnych miliarderów.

Osobiście uważam, że Donald Trump nie przysłuży się dobrze Ameryce i światu, ale też nie uczyni nic bardzo złego. Wolę przyglądać się Javierowi Milei, który ma w większości bardzo złą prasę, bo jest konserwatywnym neoliberałem do kwadratu, ale już wyciągnął Argentynę

Co przyniesie prezydentura Trumpa?

Jakie prawidłowości wyodrębnione przez badaczy można brać pod uwagę, zastanawiając się, co przyniesie prezydentura Donalda Trumpa w otoczeniu ministrów i innych najwyższych urzędników, prywatnie miliarderów i innych ludzi majętnych co najmniej ponadprzeciętnie? W myśl najogólniejszej, osoby uprzywilejowane ekonomicznie sprzyjają zazwyczaj „prawicowej” polityce gospodarczej, a nieuprzywilejowane – „lewicowej”. W Europie rządy z ministrami z praktyką biznesową i w bankowości kojarzone są z niższymi podatkami i większymi nierównościami.

Autorzy wielu prac nie znaleźli dowodów, że wyborcy (także amerykańscy) mieliby preferować polityków uprzywilejowanych pod względem ekonomicznym. Przeciwnie, postrzegają kandydatów z gorszym dorobkiem majątkowym jak cieplejszych i im bliższych. Dlaczego zatem wydaje się nam, że znacznie częściej wygrywają ci ponurzy i zaciekli? Zapewne brakuje danych, żeby nasze wrażenia potwierdzić lub im zaprzeczyć na sposób naukowy.

W USA donatorzy sprzyjają w polityce bogatym absolwentom prawa

Po jednym z badań przeprowadzonych w USA, gdzie sukcesy wyborcze są z reguły efektami bardzo kosztownych kampanii, sformułowano wniosek, że donatorzy sprzyjają bogatszym politykom z dyplomami wydziałów prawa. Donald Trump spełnia tylko pierwszy warunek, bo ma licencjat z ekonomii uzyskanym wszakże w bardzo prestiżowej Wharton School.

Kto przetrawić chciałby więcej dorobku naukowego w sprawie tego, kogo lubimy i kogo wybieramy na urzędy, temu polecić można artykuł Nicholasa Carnesa i Noama Lupu „The Economic Backgrounds of Politicians” („Annual Review of Political Science”, 2023) będący obszernym przeglądem literatury na ten temat.

W kwestii drugiej prezydentury Donalda Trumpa najodważniejszy wniosek możliwy do sformułowania po jego lekturze brzmi: na dwoje babka wróżyła. Osobiście uważam, że Donald Trump nie przysłuży się dobrze Ameryce i światu, ale też nie uczyni nic bardzo złego. Wolę przyglądać się Javierowi Milei, który ma w większości bardzo złą prasę, bo jest konserwatywnym neoliberałem do kwadratu, ale już wyciągnął Argentynę na tyle, że po roku jego rządów tylko jej tułów tkwi w niewymownym dole, bo głowa już cieszy się światłem i powietrzem.

O autorze

Jan Cipiur

Publicysta ekonomiczny

Gdy urząd obejmował Joe Biden, zsumowany majątek netto członków jego gabinetu wyniósł 118 mln dol., czyli mniej więcej tyle, ile Donald Trump i jego ministrowie wydają na „waciki”. Jak sprawdzi się najbogatsze w historii kierownictwo najpotężniejszego państwa świata? Czy któryś z jego członków pójdzie w ślady Herberta Hoovera, milionera który po objęciu w 1929 r. urzędu prezydenta nie pobierał wynagrodzenia, przeznaczając je na cele dobroczynne?

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację