Wiele czołowych ośrodków analitycznych, w tym także główne struktury wywiadów państw zachodnich, w jednym jest zgodnych – wyzwania gospodarcze, jakie stawia obecne przed nami sytuacja geopolityczna, będą coraz większe. W ciągu najbliższych dwóch dekad rywalizacja o wpływy na świecie osiągnie prawdopodobnie najwyższy poziom od czasów zimnej wojny. Coraz więcej globalnych firm poszukuje własnej formy „strategicznej autonomii”. Szeroki zakres podmiotów gospodarczych będzie jednocześnie konkurować na rzecz promowania swoich ideologii, celów i interesów. Szef NATO Jens Stoltenberg uważa, że „wolność jest ważniejsza niż wolny handel”, a „ochrona naszych wartości jest ważniejsza niż zysk”. „Ekonomia wojny” może wkrótce wywołać wiele wstrząsów o globalnym charakterze.
Chiński prezydent Xi Jinping nazwał wyścig technologiczny „głównym polem obecnej bitwy światowej i rywalizacji o władzę”. Na spotkaniach elit biznesowych i politycznych w Davos jest już jasne, że wieloletnia wizja świata bez granic przestaje być wiarygodna. Globalne instytucje, takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych i Światowa Organizacja Handlu, tracą zaś na znaczeniu.
Państwo na kryzys
Co więc czeka gospodarkę światową, ale także społeczność międzynarodową? Kryzysy – finansowy, pandemiczny i klimatyczny – oraz wciąż trwająca rosyjska agresja odpowiadają za znaczący wzrost roli państwa w gospodarce w XXI wieku. Do czasu kryzysu finansowego z lat 2007–2010 kluczowe były działania w obszarze polityki monetarnej. W polityce fiskalnej promowano oszczędności i zasadę austerity, decydowano się jedynie na niewielkie pakiety stymulacyjne, takie jak Europejski Plan Odbudowy Gospodarczej sięgający ok. 1,5 proc. PKB oraz lekkie poluzowanie reguł fiskalnych w wielu krajach o wysoko zaawansowanych gospodarkach. Tymczasem już w okresie pandemii Covid-19 zaangażowanie i interwencja państw oraz organizacji międzynarodowych znacząco wzrosły. Tylko do połowy 2021 r. UE wydała na pakiety ratunkowe ponad 11 proc. swojego PKB. Z badań przeprowadzonych przez Agnieszkę Wincewicz-Price, kierowniczkę zespołu ekonomii behawioralnej w Polskim Instytucie Ekonomicznym, wynika, że w Unii Europejskiej skala zaangażowania środków publicznych sięgała niemal 4,5 bln euro. Stany Zjednoczone wydały aż 27 proc. PKB. Rekordzistką była Japonia, gdzie pomoc przekroczyła 54 proc. PKB. Pandemia skłoniła rządy do przestawienia się wręcz na quasi-wojenny tryb działania. Mimo że wygasła, to formuła aktywnego zaangażowania państwa w gospodarkę została podtrzymana. Teraz także szeroko zakrojone interwencje państwowe, w tym bezpośrednie transfery, łagodzące skutki kryzysu energetycznego, żywnościowego oraz uśmierzające koszty społeczne z tytułu wysokiego poziomu inflacji, stały się nieomal powszechne. Wydaje się wysoce prawdopodobne, że dopóki sytuacja polityczna i gospodarcza na świecie będzie niestabilna, dopóty wpływ państwa na funkcjonowanie gospodarki pozostanie silny i będzie się raczej umacniał, niż słabł.
Powodem tego jest także zagrożenie ze strony Rosji, zapoczątkowane agresją na Ukrainę, które mobilizuje państwa i społeczność międzynarodową do zwiększonych nakładów na zbrojenia. Zwiększa się tym samym interwencjonizm rządów w zakresie dozbrajania i modernizacji potencjału militarnego. Najnowszym przykładem – i to na skalę globalną – jest powołany przez sojusz północnoatlantycki pierwszy międzypaństwowy fundusz venture capital. 22 państwa przez kolejnych 15 lat będą finansowały inicjatywy, których celem mają być dobra i towary podwójnego zastosowania. Tylko w pierwszej, inicjującej fazie 1 mld euro zostanie przeznaczony na wstępne projekty związane m.in. ze sztuczną inteligencją, analizą dużych zbiorów danych, biotechnologią, technologią kwantową, nowymi typami napędów czy źródłami energii. Podzielany jest obecnie pogląd, iż wzrost wydatków wojskowych oraz różnych nakładów związanych z bezpieczeństwem państwa to powrót do tradycyjnego myślenia o zadaniach państwa jako zbioru instytucji służących obronie pokojowo nastawionych społeczeństw. Dodatkowo, sankcje gospodarcze na agresywne kraje, nakładane przez rządy i organizacje wspólnotowe, mające osłabić potencjał takich państw – np. Rosji – wymagają aktywnej koordynacji rządów w tym zakresie.
Kolejne wielkie wyzwanie społeczno- -gospodarcze
Transformacja technologiczna dla większości państw staje się zatem jednym z kolejnych wielkich wyzwań społeczno-gospodarczych. W dużej mierze nie bez związku z rozwojem technologii militarnej. Wiele rządów stara się zdywersyfikować grono swoich partnerów handlowych oraz kierunki i źródła dostaw. Wszystko po to, aby w procesie rewolucji technologicznej uniezależnić się od importu z Chin, które zmonopolizowały niektóre ważne dziedziny. W pierwszej kolejności chodzi o bagatelizowaną dotychczas zależność Zachodu od importu tzw. metali ziem rzadkich. Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, uważa, że kwestia dopuszczenia zagranicznych inwestorów do krajowych rynków czy też strategia eksportowa to kompetencje narodowe, których rządy państw UE pilnie strzegą i raczej nie podzielą się nimi z Brukselą. Ale, według wiceszefowej Komisji, UE musi dokonać analizy ryzyka i opracować wspólne instrumenty reagowania na zagrożenia. Tak, aby państwa Unii Europejskiej mogły staranniej dbać o swoje strategiczne interesy w relacjach z Chinami, ale nie kosztem zrywania z nimi łańcuchów dostaw. Kompromis ma polegać na zmniejszaniu ryzyka („de-risking”) w relacjach Unii z Chinami, ale bez rozprzężenia („decoupling”) związków gospodarczych. Z drugiej strony mamy takie przykłady, jak holenderski koncern ASML, znaczący w świecie dostawca urządzeń do produkcji zaawansowanych technologicznie chipów, który już wstrzymał sprzedaż do Chin. Japonia ogłosiła natomiast zakaz eksportu do Państwa Środka 23 rodzajów technologii związanych z produkcją półprzewodników. W Unii istnieje oczywiście świadomość, że długofalowym celem Pekinu jest tworzenie podziałów na Zachodzie, który mocno i solidarnie wspiera Ukrainę w wojnie przeciwko Rosji. Chiny chcą zapobiec decyzjom UE o poważnych ograniczeniach w ich dostępie do unijnego rynku i dążą do zwiększenia wzajemnych zależności gospodarczych. Podsycając ambicje, ale i wskazując na interesy poszczególnych krajów Europy, dążąc tym samym do ich zdystansowania się od Amerykanów w kwestiach dotyczących handlu oraz współpracy gospodarczej z Chinami. Pekin postrzega przecież swoje stosunki z UE przede wszystkim jako część geopolitycznej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi. Amerykanie ze swojej strony starają się coraz mocniej ograniczyć chińskie inwestycje, na przykład w rozwój produkcji półprzewodników, tłumacząc to ryzykiem przyspieszenia tempa rozwoju zbrojeń Pekinu. Na koniec 2022 r. 46 proc. globalnego rynku półprzewodników należało do firm z siedzibą w USA, choć w samych Stanach zlokalizowanych jest zaledwie 12 proc. światowych mocy produkcyjnych w tej branży. Chiny pod tym względem wciąż pozostają jeszcze w tyle za Zachodem.