Simone Tagliapietra: Potrzebny globalny funduszu solidarności

Sukces trwającego właśnie w Egipcie COP27 zależy od zaangażowania bogatych narodów w globalną sprawiedliwość klimatyczną.

Publikacja: 08.11.2022 16:52

Simone Tagliapietra: Potrzebny globalny funduszu solidarności

Foto: AFP

Konferencja ONZ w sprawie zmian klimatu COP27 rozpoczęła się od dobrej wiadomości: po 48 godzinach intensywnych rozmów delegaci uzgodnili w niedzielę, że w programie znajdzie się punkt „loss and damage” (ang. strata i szkoda), termin techniczny używany do wskazania, kto musi zapłacić za szkody spowodowane przez coraz bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe w biednych krajach cierpiących z powodu zmian klimatycznych, do których z pewnością się nie przyczyniły. Niedawna zatrważająca powódź w Pakistanie to tylko najnowszy sygnał przypominający o szkodach, jakie już wywołało globalne ocieplenie.

Chociaż słowa „zgoda na dyskusję” mogą brzmieć poza kręgami dyplomatycznymi dość mgliście, posunięcie delegatów COP27 w rzeczywistości oznacza ważny krok dla międzynarodowej dyplomacji klimatycznej. Po raz pierwszy tworzy instytucjonalną przestrzeń w formalnym programie COP do omówienia kwestii, która od dawna wywoływała jeden z najgłębszych podziałów w dyplomacji klimatycznej między narodami bogatymi i biednymi.

Pojęcie „straty i szkody” pojawiło się w międzynarodowych negocjacjach klimatycznych już w 1991 r., kiedy sojusz małych państw wyspiarskich wezwał do stworzenia mechanizmu rekompensat dla krajów dotkniętych rosnącym poziomem mórz. Coraz bardziej narażone państwa z biegiem czasu zdały sobie sprawę, że borykają się ze skutkami zmian klimatycznych, których nie są w stanie samodzielnie złagodzić.

Czytaj więcej

Prezydent Duda chwali się sukcesami na COP27. "Mocno na wyrost"

Pomysł mechanizmu, który pomagałby wrażliwym krajom w radzeniu sobie ze „stratami i szkodami”, zyskał z czasem szersze poparcie. W zeszłym roku COP26 był bardzo bliski stworzenia mechanizmu „Glasgow Loss and Damage Facility”, mającego kierować fundusze z bogatych krajów do ubogich i podatnych na efekty zmian klimatycznych. Inicjatywa została jednak ostatecznie odrzucona przez bogatych, na czele z UE i USA, które obawiały się odpowiedzialności bez ograniczeń.

Kwestia „strat i szkód” stanowi kamień węgielny międzynarodowej sprawiedliwości klimatycznej i z tego powodu pozycja ta musi znajdować się na szczycie globalnej agendy klimatycznej, w połączeniu z szerszą kwestią finansowania, która również stanowiła główne źródło frustracji w Glasgow [na konferencji COP26 - red.].

W 2009 r. kraje rozwinięte rzeczywiście zgodziły się przekazywać 100 mld dol. rocznie do 2020 r. krajom rozwijającym się, aby wesprzeć je w projektach łagodzenia i adaptacji do zmian klimatu. W zależności od tego, jak mierzone jest „wsparcie” – w szczególności jak traktuje się pożyczki – niedobór może wynosić od 20 mld dol. (według szacunków OECD) do 80 mld dol. rocznie (wedle szacunków Oxfamu, który uważa, że obok dotacji, należy doliczyć tu korzyści z niższego niż rynkowe oprocentowania kredytów, a nie pełną wartość kredytów).

Pakt klimatyczny z Glasgow jedynie wezwał bogate kraje do przelania obiecanej kwoty do 2025 r. i co najmniej podwojenia środków przeznaczonych na adaptację z 20 mld dol. w 2019. Dla porównania, ONZ szacuje, że same zobowiązania klimatyczne złożone przez kraje rozwijające się w ramach porozumienie paryskiego oznaczałyby konieczność znalezienia do 2030 r. finansowani równego 5,8-5,9 bln dol..

W Sharm el-Sheikh odpowiedzialność bogatych nacji jest jasna: muszą wywiązać się ze swojego zobowiązania na rzecz klimatu równego 100 mld dol. na wsparcie krajów rozwijających się i tworząc mechanizm „strat i szkód” działać na rzecz ochrony wrażliwych społeczności.

Ponieważ instrument ten byłby rekompensatą dla krajów dotkniętym katastrofami klimatycznymi, jego zasoby musiałyby zostać uzupełnione o owe 100 mld dol. na działania związane ze zmianą klimatu. Musiałyby one pochodzić z dobrowolnych wpłat krajów rozwiniętych. Na razie jedynym państwem, które zaoferowało rekompensatę „strat i szkód” krajom najbardziej podatnym, jest Dania. Zobowiązała się we wrześniu 2022 r. do przeznaczenia 13 mln dol. Inne kraje rozwinięte mogą teraz pójść za jej przykładem i wspólnie stworzyć rdzeń tego, co może stać się w kolejnych latach czymś na kształt globalnego funduszu solidarności klimatycznej, do którego kraje rozwinięte wnosiłyby dobrowolne składki i z którego kraje wrażliwe mogłyby finansować swoją odpowiedź na katastrofy klimatyczne.

Poważne działania w tej sprawie mają kluczowe znaczenie dla nadania treści podstawowej zasadzie porozumienia paryskiego („wspólne, ale zróżnicowane obowiązki”) oraz zapewnienia globalnej sprawiedliwości klimatycznej. To również ostatecznie określi, czy COP27 zakończy się sukcesem czy nie.

Simone Tagliapietra jest pracownikiem naukowym think-tanku Bruegel w Brukseli i profesorem Katolickiego Uniwersytetu w Mediolanie.

Konferencja ONZ w sprawie zmian klimatu COP27 rozpoczęła się od dobrej wiadomości: po 48 godzinach intensywnych rozmów delegaci uzgodnili w niedzielę, że w programie znajdzie się punkt „loss and damage” (ang. strata i szkoda), termin techniczny używany do wskazania, kto musi zapłacić za szkody spowodowane przez coraz bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe w biednych krajach cierpiących z powodu zmian klimatycznych, do których z pewnością się nie przyczyniły. Niedawna zatrważająca powódź w Pakistanie to tylko najnowszy sygnał przypominający o szkodach, jakie już wywołało globalne ocieplenie.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację