Każdy kiedyś coś remontował, unowocześniał czy w coś zainwestował. Sprzęt miał działać sprawniej, bezpieczniej. Nieruchomość ma być bardziej funkcjonalna, ma się lepiej prezentować, aby zapewnić dodatkowe profity przy sprzedaży. Nikt nie poświęca czasu i pieniędzy na to, by z premedytacją coś popsuć czy roztrwonić. Nie rozumiemy więc sensu i nie dostrzegamy zasadności fuzji Orlenu i Lotosu. Z niezrozumiałych dla nas względów, rząd zdecydował się na transakcję wyjątkowo szkodliwą zarówno dla Skarbu Państwa, jak i bezpieczeństwa energetycznego.
W tym kontekście z niedowierzaniem odbieramy tytuł wywiadu z prezesem PKN Orlen. Ogłosił on, że „Fuzja z Lotosem to polska racja stanu” i w podtytule dodał: „Wojna pokazała, że transformacja energetyczna musi przebiegać szybciej”. Wojna (na wszelki wypadek przez szefa Orlenu bliżej nieokreślona) sprawia, że jego zdaniem trzeba tę destruktywną, niebezpieczną dla Polski operację szybko przeprowadzić. Ten pośpiech jest wyraźnie po to, żeby w ogólnym zamieszaniu uniknąć odpowiedzi na trudne pytania: po co tę absurdalną operację realizować, na podstawie jakich analiz i symulacji skutków ją zaplanowano oraz czy uwzględniono w nich problem bezpieczeństwa energetycznego. Szczególnie teraz, w trzecim miesiącu wojny, którą Rosja w brutalny sposób prowadzi przeciwko Ukrainie, warto spokojnie raz jeszcze przeanalizować wady takiej koncepcji.
Zwolennicy fuzji podkreślali, że jeden silny koncern naftowy, a potem multienergeryczny (Orlen, Lotos, Energa i PGNiG) wzmocni bezpieczeństwo energetyczne oraz stanie się poważniejszym partnerem dla zagranicznych kontrahentów. Dodatkowo fuzja ma być ponoć działaniem wyprzedzającym dla spodziewanego niebawem krachu działalności Lotosu. Te argumenty uznajemy za nietrafione. Są oparte na nieprofesjonalnej intuicji autorów zamiast na rzetelnej analizie. Pojawiająca się od wielu lat koncepcja łączenia dwóch najważniejszych w Polsce firm paliwowych, tj. Orlenu i Lotosu, nigdy nie była, bo być nie mogła, osadzona w realiach prawa obowiązującego w naszym kraju i UE. Autorzy koncepcji konsolidacji nie uwzględniali bowiem faktu, iż podmiot powstały z fuzji Lotosu i Orlenu miałby ponad 90 proc. lokalnego, hurtowego rynku benzyny i ponad 70 proc. oleju napędowego. A ta sytuacja jako sprzeczna z prawem konkurencji powinna być natychmiast zakwestionowana przez suwerenny Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji.
Niestety, w tych poczynaniach roli strażnika konkurencyjnego rynku nie udźwignął nasz UOKiK, za to wymusiła na Polsce Komisja Europejska. Określiła warunki zaradcze, które muszą być spełnione przy konsolidacji zaplanowanej przez rząd. Nakazała sprzedaż części aktywów przed połączeniem firm. Są to m.in. kluczowe aktywa logistyczne. Przypomnijmy: Orlen musi sprzedać dziewięć terminali Lotosu oraz wybudować i sprzedać konkurencji dodatkowy terminal importowy w Szczecinie. Konieczna będzie również sprzedaż 80 proc. stacji paliw Lotosu (417) oraz 50 proc. udziałów Lotosu w spółce joint venture z BP, zajmującej się obrotem paliw lotniczych. Uzgodniono również sprzedaż 100 proc. udziałów Lotos Biopaliwa oraz 100 proc. akcji Lotos Terminale (kupi je Unimot Investments, dotychczasowy główny importer LPG z Rosji i Białorusi). To tylko część działań, które muszą być zrealizowane, by nowy podmiot nie miał pozycji dominującej na wewnętrznym rynku. Skarb Państwa musi więc pod presją czasu sprzedać istotne elementy infrastruktury paliwowej. Wykonanie tych zaleceń oznacza w istocie parcelację Lotosu oraz pozbawia fuzję sensu gospodarczego. A nowy Orlen (multienergetyczny koncern) po spełnieniu wymogów KE nie osiągnie efektu synergii i zyska mocniejszą konkurencję na polskim rynku.
Trzy weta wobec wyboru partnerów
Należy pamiętać, iż wyjątkowo szkodliwą dla polskiej gospodarki decyzję o łączeniu Orlenu z Lotosem podjął polski rząd. Decydując się na tę fuzję, minister aktywów państwowych i władze Orlenu powinny mieć świadomość nieuchronności konsekwencji, które wynikają z obowiązującego w UE i Polsce prawa chroniącego warunki konkurencji. Należy więc wyraźnie podkreślić, że to nie Komisja Europejska, definiując tzw. środki zaradcze, zdecydowała o szkodliwym rozparcelowaniu aktywów Lotosu i Orlenu, ale ich stosowanie wymusił rząd, podejmując decyzję o łączeniu tych firm. Nie można więc, jak to nader często czynią przedstawiciele Orlenu, dezinformować opinię publiczną, myląc skutki z przyczynami. Komisja Europejska zdefiniowała warunki fuzji, Skarb Państwa zaś, decydując się na ich przyjęcie, wybrał potencjalnych kontrahentów. Nasze zastrzeżenia budzą zarówno ich wybór, jak i potencjalne, nieadekwatne do wartości rynkowej nabywanych aktywów, pojawiające się w komunikatach kwoty transakcji.