Oprócz tego aspektu warto postawić nawet ważniejsze pytanie: jak wyglądałaby polska gospodarka, gdyby wraz z kapitałem zagranicznym nie dotarły do nas nowe technologie, nowe metody zarządzania, marketingu, finansów itd., które spowodowały, że dzisiaj stan naszej gospodarki diametralnie różni się od tego z początku lat 90. XX wieku czy nawet pierwszej dekady XXI wieku.
Trzecim, ale najważniejszym, elementem raportu jest analiza naszych stosunków handlowych z krajami UE. Analizując tę kwestię autorzy popuścili wodze fantazji, twierdząc, że obroty handlowe z krajami UE wygenerowały deficyt 147 mld zł. Problem polega na tym, że nie wiemy, w jaki sposób została obliczona ta kwota. Czy zatem handel z krajami UE jest naprawdę tak niekorzystny dla Polski? Można mieć co do tej tezy poważne wątpliwości. Odwołajmy się zatem do twardych danych, publikowanych przez GUS, które autorzy pomijają lub zniekształcają.
Prof. Krysiak twierdzi, że od przystąpienia do UE saldo obrotów handlowych z unijnymi partnerami się pogarsza i staje się głęboko ujemne. Przedstawił księżycowe dane, według których w 2015 r. deficyt w handlu zagranicznym wyniósł 500 mld zł. W rzeczywistości było to 15,5 mld zł. Nie wiem, na jakich danych się opierał, ale tezy, które formułuje, wykazują bardzo luźny związek z rzeczywistością.
Jak na rok poświęcony na opracowanie raportu, jego nieścisłości są zadziwiające. Ja potrafiłem je zauważyć po trzech godzinach analiz. Mógłbym zaproponować europosłowi Jakiemu sporządzenie takiego raportu znacznie szybciej i w związku z tym zapewne znacznie taniej, ale obawiam się, że wnioski nie wychodziłyby naprzeciw oczekiwaniom zleceniodawcy.
W trakcie 17 lat członkostwa wartość naszego eksportu do krajów UE wyniosła 8534,3 mld zł, a importu stamtąd 6883,2 mld zł. Czyli nadwyżka w bilansie handlowym z krajami UE wyniosła w tym okresie 1651,1 mld zł. Prof. Krysiak nie odwołuje się do tych danych, gdyż ich wymowa jest druzgocąca dla tez, które autorzy chcą udowodnić. Powtórzmy: bilans handlowy z UE od 2004 r. jest dodatni i wynosi ponad 1 bilon 650 miliardów złotych. Dane dotyczące handlu zagranicznego zamieszczone w raporcie różnią się o rząd wielkości od rzeczywistych.
Mając zapewne świadomość tego, autorzy raportu wdają się w bezsensowną dyskusję na temat strat, jakie Polska ponosi z tytułu importu niezbędnego do wyprodukowania dóbr i usług eksportowanych do krajów UE. Obraz stosunków handlowych Polski z krajami UE wygląda według autorów raportu następująco: jeżeli chcemy eksportować wyroby i usługi do UE, to musimy ponieść koszty importu z krajów trzecich komponentów do produkcji tych wyrobów i usług. Nawet jeżeli założymy, że do produkcji dóbr i usług produkowanych na potrzeby UE sprowadzamy komponenty z innych krajów, to przecież są one w Polsce obrabiane, pracownicy otrzymują wynagrodzenia, budżet podatki, ZUS składki na ubezpieczenia społeczne itd. To są źródła korzyści dla Polski, a nie strat.