Rz: W najnowszym rankingu „Financial Timesa", który porównuje 100 szkół biznesu z najlepszymi w świecie studiami z zarządzania, Akademia Leona Koźmińskiego awansowała na 20. miejsce – najwyższe, jakie polska uczelnia osiągnęła w tym zestawieniu. Spodziewał się pan takiego wyniku?
Szczerze mówiąc, nie. Wynik jest trudny do przewidzenia, gdyż ranking jest organizowany od początku do końca przez „Financial Times". Rola uczelni polega na tym, że udostępnia adresy e-mailowe absolwentów sprzed trzech lat. Redakcja „FT" zwraca się z ankietą bezpośrednio do nich i na podstawie ich odpowiedzi przygotowuje ranking. Kontakt uczelni z absolwentami jest zabroniony, nie wiemy więc, do ilu osób udało się dotrzeć, ile odpowiedziało na ankietę i jakich udzielili odpowiedzi. Stąd wysoki prestiż tego rankingu, do którego dużą wagę przywiązują nie tylko uczelnie, ale przede wszystkim korporacje. Kiedy przed dziewięciu laty po raz pierwszy się tam znaleźliśmy, dowiedziałem się o tym od zaprzyjaźnionych menedżerów HR z dużych firm międzynarodowych, dla których „FT" jest codzienną lekturą. To jedna z oczywistych korzyści tego rankingu, także dla naszych absolwentów.
Wśród korzyści jest też chyba łatwiejsze przyciąganie studentów z zagranicy, dzięki czemu rośnie umiędzynarodowienie uczelni. Jaką część studentów stanowią na ALK cudzoziemcy?
Ponad 25 proc., a na studiach angielskojęzycznych nawet 60 proc. Umiędzynarodowienie jest jedną z silniejszych stron naszej uczelni, w której mamy półtora tysiąca studentów zagranicznych z ponad 60 krajów. Trzeba zacząć od zdobywania międzynarodowych akredytacji. Mam na myśli europejską akredytacją EQUIS, amerykańską AACSB czy AMBA, która jest tylko dla programów MBA. Tworzą one tzw. triple crown. My mamy jeszcze CEEMAN, która początkowo dotyczyła uczelni z Europy Środkowo-Wschodniej, a teraz jest już światowa. Akredytacje pozwalają porównać się z standardem uczelni zagranicznych. Jeśli dostanie się którąś z nich, to po dwóch, trzech latach można pomyśleć o starcie w rankingu „FT". Jestem wdzięczny ministrowi Gowinowi, że uwzględnił moją propozycję, by ministerstwo finansowało koszty takich akredytacji. Wiem, że teraz przymierza się do nich wiele uczelni i za kilka lat w rankingu „FT" pojawi się więcej polskich akcentów. Uważam, że wszystkie nasze uniwersytety ekonomiczne mogłyby spokojnie startować w tym rankingu.
...i zajmować wysokie miejsca?