Nie stanie się tak dlatego, że przestaniemy się rozwijać, lecz dlatego, że nasz rozwój spowolni. Obawiamy się, że Polska podąża ścieżką wytyczoną przez kraje południa Europy. Region ten przez lata upatrywał swojej szansy rozwojowej niemal wyłącznie w poprawie stanu infrastruktury transportowej i wydatkowaniu środków strukturalnych EWG i UE, a zaniedbywał jednocześnie niepopularne kwestie konkurencyjności instytucjonalnej, regulacyjnej i innowacyjności oraz długookresowej równowagi makroekonomicznej.
Przykład, którego nie warto naśladować
Mimo znalezienia się w przedsionku państw rozwiniętych Portugalia, Grecja czy Hiszpania nie znalazły recepty na dołączenie do światowej elity. Ich relatywny poziom zamożności w porównaniu z Niemcami, Szwecją czy USA jest dziś mniej więcej taki sam jak w roku 1970. Ta trwająca 40 lat stagnacja – rozumiana jako zatrzymanie procesów konwergencji – silnie kontrastowała z okresem wcześniejszym (1950–1975), kiedy Europa Południowa rozwijała się wyraźnie szybciej nie tylko od światowego lidera technologicznego – USA, ale i od przeżywającej tzw. chwalebne trzydziestolecie Europy Północnej. Silnik, który napędzał jej wzrost, jednak się zatarł. Stare recepty przestały działać, nowych nie szukano, bo uznano, że dolce vita już jest na wyciągnięcie ręki.
Polska jest krajem, którego gospodarka skupia się wciąż w branżach relatywnie pracochłonnych, szukającym własnej przewagi w niskich wynagrodzeniach
Głównym powodem utknięcia Południa w pułapce niedorozwoju była słabość instytucjonalna, uniemożliwiająca właściwe zdiagnozowanie trapiących je problemów, oraz brak woli politycznej do wdrożenia rozwiązań adekwatnie je adresujących. Czujność południowoeuropejskich elit uśpiła akcesja do UE i płynące z niej fundusze strukturalne, a następnie przyjęcie euro. Procesy te zmniejszyły presję na prowadzenie odpowiedzialnej polityki makroekonomicznej, pozwalając na nadmierną konsumpcję i życie ponad stan przez lata. Unikanie w debacie politycznej ważnych kwestii ekonomicznych i zastępowanie ich populistycznymi „tematami zastępczymi", niska jakość otoczenia biznesu, przechylenie struktury wydatków publicznych na rzecz sfery socjalnej, zawężenie myślenia o rozwoju do kwestii infrastrukturalnych, niechęć do inwestowania w badania i rozwój oraz oparcie wzrostu na stymulowanym przez kredyt konsumpcyjnym boomie – to praktyczne przyczyny wykolejenia się krajów Południa. Z roku na rok tradycyjne, oparte na niskich kosztach pracy przewagi konkurencyjne firm hiszpańskich czy greckich malały, a w ich miejsce nie pojawiały się nowe, bez których wyróżnienie się na konkurencyjnym rynku światowym stało się niemożliwe.
Sukces z przeszłości ?nie gwarantuje sukcesu ?w przyszłości
Szybki wzrost ostatnich dwóch dekad Polska zawdzięcza restrukturyzacji technologicznej i organizacyjnej, umożliwionymi przez szybką stabilizację fiskalną i monetarną osiągniętą dzięki reformom rynkowym lat 1990. Opanowanie hiperinflacji, stabilizacja waluty, prywatyzacja i imitacja rozwiązań prawnych sprawdzonych w Europie Zachodniej pozwoliły na uruchomienie prostych rezerw efektywnościowych oraz podniesienie naszej wydajność znacząco ponad poziom wyjściowy. Coraz lepiej wykształceni Polacy okazali się wyjątkowo skuteczni w imitacji wzorców zachodnich, absorpcji zagranicznego know-how oraz przyciąganiu niskimi wynagrodzeniami międzynarodowego kapitału. Niepowodzenia europejskiego Południa wskazują jednak, że ten model rozwoju ma swoje ograniczenia, a dalszy wzrost gospodarczy nie może opierać się na tych samych czynnikach, które sprawdziły się w ostatnim ćwierćwieczu.