Przetarg wygrała prywatna firma pocztowa InPost, a odwołania od prawomocnie rozstrzygniętego przetargu wniesione przez Pocztę Polską, która go przegrała, zostały odrzucone przez dwa wyroki sądowe i trzy orzeczenia Krajowej Izby Odwoławczej.
Była to bolesna porażka należącej do Skarbu Państwa Poczty Polskiej, dla której nie był to pierwszy przegrany przetarg z podmiotem prywatnym. Nikogo nie powinien dziwić fakt, że prywatny operator pocztowy jest w stanie przedstawić korzystniejszą ofertę niż firma państwowa, która nie może pogodzić się z utratą resztek pozycji monopolistycznej na liberalizowanym rynku.
Przewaga firmy prywatnej to sprawniejsze zarządzanie, większa elastyczność w działaniu i brak nacisków płacowych ze strony związków zawodowych. Przewaga konkurencyjna InPostu to wykorzystywanie do odbioru przesyłek punktów handlowych i usługowych oraz zatrudnianie ludzi na umowy-zlecenia. Jakby nie patrzeć na takie umowy, to jednak tysiące ludzi mają dzięki takiej formie zatrudnienia stałą pracę.
Unieważnienie przetargu po wyczerpaniu możliwości odwoławczych przewidzianych prawem budzi niesmak, gdyż jest dowodem na nierówne traktowanie przez administrację publiczną podmiotów prywatnych i państwowych. Oto państwowe przedsiębiorstwo przekonuje swoje organy założycielskie do użycia ostatecznego środka. Korzystniejsza oferta oznaczająca mniejsze wydatki budżetu państwa idzie w kąt. Opinia publiczna nie została poinformowana o faktycznych powodach unieważnienia przetargu. Nikogo nie jest w stanie usatysfakcjonować formułka mówiąca o „wystąpieniu istotnej zmiany okoliczności powodującej, że ... wykonanie zamówienia nie leży w interesie publicznym, czego nie można było wcześniej przewidzieć".
Ciekawostką jest fakt, że pismo od dyrektor rządowego Centrum Usług Wspólnych nadeszło 15 maja w trakcie obrad Prezydium Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej, o czym można przeczytać w biuletynie związków zawodowych. Informację o unieważnieniu przetargu przysłał związkowcom Andrzej Halicki, minister administracji i cyfryzacji. Nasuwa się podejrzenie, że termin rozstrzygnięcia tej sprawy nie był przypadkowy. Związek zawodowy pracowników Poczty Polskiej mógł myśleć o akcji protestacyjnej, która nie byłaby na rękę rządowi w gorącym okresie kampanii wyborczej.