Najtańsi producenci energii nie wygrają aukcji

Aukcjom dla odnawialnych źródeł energii grozi fiasko – ostrzega wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Publikacja: 26.05.2015 21:00

Najtańsi producenci energii nie wygrają aukcji

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Wprowadzenie systemu aukcyjnego dla odnawialnych źródeł energii (OZE) w obecnej formie niesie wiele zagrożeń. Pierwsza w Polsce symulacja aukcji dla OZE (8–13 maja) pokazała ich skalę. Zainteresowanie uczestników i obserwatorów koncentrowało się na cenach, które pozwoliły na wygraną w przypadku poszczególnych technologii [wytwarzania energii – red]. Okazało się, że mechanizm aukcyjny zapisany w ustawie OZE nie jest neutralny technologicznie i nie jest tak, że aukcje wygrają ci, którzy zaoferują najniższą cenę za megawatogodzinę z zielonych źródeł.

Podczas symulacji odwzorowano rzeczywistą aukcję, wprowadzono więc podział na projekty ponad i do 1MW, w połączeniu z limitami dla technologii odnawialnych pracujących do i ponad 4 tys. godz. w roku. W rezultacie w jednym koszyku było ośmiokrotnie więcej ofert niż dostępnych limitów, podczas gdy innych projektów było mniej. Trzeba też podkreślić, że składający oferty w naszej aukcji nie wiedzieli ani, ilu inwestorów złożyło ofertę wcześniej, ani ilu jeszcze to zrobi. Nie wiedzieli też, w jakich technologiach będą składane oferty. Kierowali się zatem własną percepcją rynku.

Okazało się że nie pomylili się w ocenie. W koszyku, gdzie zostało złożonych najwięcej ofert, oferowane były najniższe ceny (dużo poniżej ceny referencyjnej), podczas gdy w koszykach technologicznych, w których konkurencja była bardzo niewielka, oferowane ceny były bliskie lub równe referencyjnym. Oznacza to, że uczestnicy aukcji prawidłowo odczytali sytuację na rynku. Podczas aukcji 90 firm złożyło 140 projektów (o łącznej mocy 3700 MW) w ośmiu technologiach. Próba była więc reprezentatywna.

Brak neutralności

Brak neutralności technologicznej systemu i nakładający się na to brak zrównoważonej podaży projektów w poszczególnych rodzajach technologii musiał spowodować skutki, których być może niektórzy się nie spodziewali. Przede wszystkim wcześniej wyczerpał się budżet niż ilość megawatogodzin. Pozostały „niewykorzystane MWh". Dlaczego? Ostra konkurencja tylko w jednym koszyku i wynikające z niej niskie ceny nie zrekompensowały wyższych cen w koszykach, w których konkurencja był znacznie mniejsza i oferowane ceny były bliskie referencyjnym. Nie jest więc tak, że aukcje prowadzą do bezwzględnego obniżenia kosztów wsparcia. Koszt ten w praktyce byłby jeszcze niższy, gdyby podobnymi wynikami skończyła się prawdziwa aukcja. Poziom oferowanych cen w najbardziej konkurencyjnym koszyku (240–323 zł/MWh przy cenie referencyjnej 405 zł/MWh) nosi wszelkie znamiona underbiddingu: oferowania cen poniżej kosztów. A to oznacza, że znaczna część projektów może nigdy nie zostać zrealizowana.

Według szacunków projekty 25–49 megawatogodzin, które wygrały symulację aukcji, mogą nigdy nie zostać zrealizowane. Wynika to z prostej zależności pomiędzy oferowaną ceną a deklarowaną produktywnością. Nie ma np. możliwości wybudowania farmy wiatrowej o wysokiej produktywności za 3–5 mln zł za każdy megawat mocy zainstalowanej, a takie wartości musiałyby być przyjęte, by projekty z najniższymi oferowanymi cenami uzyskały choć minimalną rentowność.

Symulacja aukcji ujawniła też jeszcze jeden skutek algorytmu aukcyjnego. Chodzi o pozostające niewykorzystane MWh w poszczególnych koszykach, które zmniejszają pulę alokowanych MWh w całej aukcji. Było to szczególnie widoczne w koszyku dla istniejących projektów. Chociaż zgłoszono blisko czterokrotnie więcej projektów niż dostępnych MWh, to wykorzystano tylko 70 proc. dostępnej mocy. Z powodu małej ilości megawatogodzin w koszyku duży projekt, który był konkurencyjny cenowo i jego cena pozwalała na wygranie aukcji, nie wygrał jej, bo zabrakło dla niego MWh w danym koszyku. Oczywiście, im większy koszyk, tym relatywnie skala niewykorzystania ilości MWh mniejsza. Strach pomyśleć, że np. takim „krańcowym" projektem mogłaby być instalacja o mocy 100 MW. W koszyku dla nowych projektów wygrały instalacje o mocy 519 MW, czyli taki hipotetyczny duży „krańcowy" projekt, który nie zmieściłby się w ramach zbyt małego wolumenu, mógłby tę ilość MW zmniejszyć nawet o 20 proc.

Stopień niewykorzystania megawatogodzin przeznaczonych do aukcji będzie jednak jeszcze wyższy ze względu na brak możliwości przesuwania niewykorzystanych mocy pomiędzy poszczególnymi koszykami. Gdyby znieść zasadę nieprzenoszenia wolumenu, to dla nowych projektów udałoby się alokować nie 68 proc., ale 99 proc. dostępnych MWh. Samo zniesienie podziału na technologie pracujące ponad i do 4000 godzin w warunkach symulacji aukcji zwiększyło wykorzystanie wolumenu megawatogodzin dla istniejących instalacji z 37 do 81 proc.

Biorąc pod uwagę powyższe, bezzasadne wydaje się wprowadzanie w aukcji ograniczeń dla technologii pracujących poniżej 4000 godzin, skoro Polsce daleko do zrealizowania celów na 2020 r. Udział OZE w systemie elektroenergetycznym nadal jest niewielki w porównaniu z innymi krajami UE.

Bez zmiany ustawy

Ktoś mógłby powiedzieć, że teraz i tak nic nie można zrobić, bo ustawa o OZE jest już uchwalona. To nieprawda. Wiele można osiągnąć, np. zmieniając zapisy projektu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie ilości i wartości megawatogodzin wystawianych na aukcję w 2016 r. Jednym ruchem można też zwiększyć ilość megawatogodzin, które wygrają aukcje, i obniżyć średni koszt wsparcia 1 MWh z nowych projektów. Wystarczy usunąć podział na te pracujące do i poniżej 4000 godzin. Projekty tańsze niemal automatycznie zyskałyby większy udział.

W algorytmie aukcji można natomiast rozważyć wprowadzenie zasady, że po wstępnej alokacji według limitów dla poszczególnych koszyków następowałoby przesunięcie niewykorzystanych ilości megawatogodzin do koszyków, w których limit już się wyczerpał. W ten sposób, poprzez poszczególne koszyki, utrzymane zostałyby preferencje dla określonych technologii OZE, które wygrałyby aukcję. Gdyby takich projektów zabrakło, to elastyczność algorytmu aukcji spowodowałaby, że stopień wykorzystania całej puli megawatogodzin i budżetu byłby znacznie większy. Powstałoby więcej nowych mocy.

Niestety, w ramach istniejącej ustawy o OZE nie można zapobiec underbiddingowi. Takim zabezpieczeniem, proponowanym przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej podczas prac nad ustawą, było uniemożliwienie składania ofert z ceną poniżej 80 proc. ceny referencyjnej. W symulacji aukcji wygranymi byłyby projekty o cenie minimalnej 321 zł. Natomiast bez tego minimalnego ograniczenia najwyższa cena, która wygrała w aukcji, to 323 zł. Znakomita większość projektów w aukcji (80 proc.) oferowała ceny racjonalne (80–100 proc. ceny referencyjnej). Wygrali jednak ci, którzy składali oferty poniżej progu. To bardzo niepokojący wniosek i jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla skuteczności systemu aukcyjnego. Jeżeli zmiany ustawowe w tym zakresie nie będą możliwe, to pozostają jedynie apele i edukacja uczestników przyszłych aukcji. Inaczej cele dla OZE na 2020 r. będą się coraz bardziej oddalać.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wspólnie z firmą doradczą PwC oraz kancelarią prawną DZP przeprowadziło próbną symulację aukcji wg zasad określonych w nowo uchwalonej w tym roku ustawie o OZE

Wprowadzenie systemu aukcyjnego dla odnawialnych źródeł energii (OZE) w obecnej formie niesie wiele zagrożeń. Pierwsza w Polsce symulacja aukcji dla OZE (8–13 maja) pokazała ich skalę. Zainteresowanie uczestników i obserwatorów koncentrowało się na cenach, które pozwoliły na wygraną w przypadku poszczególnych technologii [wytwarzania energii – red]. Okazało się, że mechanizm aukcyjny zapisany w ustawie OZE nie jest neutralny technologicznie i nie jest tak, że aukcje wygrają ci, którzy zaoferują najniższą cenę za megawatogodzinę z zielonych źródeł.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację