Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”

Na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło do tragedii, bo kierowca nie tylko złamał przepisy i ograniczenia prędkości, ale też przestał czuć się odpowiedzialny za innych i przeszedł – jak to nazwał Marcin Matczak – w „tryb Boga”.

Publikacja: 16.09.2024 17:34

Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”

Foto: AdobeStock

Czytając doniesienia o tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, do którego doszło w weekendową noc, nie sposób uwolnić się od porównania z zeszłorocznym wypadkiem na A1. Dokładnie rok temu, 16 września, rozpędzone do 250 km/h bmw staranowało kię, którą wracała z wakacji rodzina. Trzy osoby wówczas zginęły w aucie, które po uderzeniu w bariery stanęło w płomieniach.

Dlaczego w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej doszło do śmiertelnego wypadku

Tym razem rozpędzony volkswagen uderzył w tył forda, którym podróżowali rodzice z dwójką dzieci. Auto również wpadło na bariery, ojciec zginął na miejscu, matka i jedno z dzieci są w ciężkim stanie, pasażerka volkswagena jest nieprzytomna. Podobieństwo nie polega tylko na tym, że oba pojazdy jechały z nadmiarową prędkością i wjechały w tył prawidłowo poruszających się pojazdów, oraz na tym, że od razu po wypadku nie było wiadomo, kto był sprawcą. Kierowca bmw do dziś ukrywa się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w niedzielę zatrzymani zostali trzej pijani pasażerowie volkswagena, ponieważ nie wiadomo, kto naprawdę prowadził pojazd, który spowodował tę katastrofę.

Czytaj więcej

Śmiertelny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Nieoficjalnie: W arteonie był jeszcze jeden mężczyzna, uciekł po wypadku

Podobieństwo polega na jeszcze czymś innym. Prof. Marcin Matczak w swej najnowszej książce „Jak zatrzymać koniec świata” opisuje zjawisko wchodzenia przez człowieka w „tryb Boga”. Normy i przepisy są dla maluczkich, dla zwykłych frajerów; ktoś, kto działa w tym trybie, uważa, że może sobie na wszystko pozwolić, naraża siebie i innych, zupełnie nie licząc się z konsekwencjami własnego postępowania. Przepisy drogowe jednak nie są po to, by ograniczać czyjąś wolność, nie są tylko dla frajerów. Ograniczenie prędkości wymyślono nie po to, by ograniczać czyjeś ego, ale by dać szansę na przeżycie sprawcy wypadku i innym, jeśli ktoś popełni błąd.

Przepisy drogowe nie są dla frajerów. One uwzględniają prawa fizyki i prawo do błędu

W ograniczeniu prędkości zawarty jest więc szacunek do praw fizyki, bo one są nieubłagane, ale też mądrość dotycząca prawa do błędu. Każdy, prowadząc, może się pomylić. Błąd może być wynikiem nieuwagi, nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń, okoliczności zewnętrznych (spadające drzewo, nagły poryw wiatru, pęknięcie koła). Przy dozwolonej prędkości uczestnicy zdarzenia mają szanse taki błąd przeżyć. „Tryb Boga” sprawia, że te szanse maleją do zera.

W innym miejscu prof. Matczak pisze wprost o kierowcach za nic mających przepisy: „Sam określę, jak szybko mogę jechać. (…) Bo mam kontrolę, lepsze auto, wyższy status, więcej pieniędzy, znajomości, wiele razy to robiłem. A później w jednym i drugim przypadku – gdy zderzamy się z rzeczywistością – szkoda jest niewiarygodna. Niestety współczesne społeczeństwo, z naciskiem na źle rozumiany indywidualizm, to przekleństwo normatywne”.

Ktoś, kto wchodzi w „tryb Boga”, uważa się za nadczłowieka. Nie czuje żadnych zobowiązań wobec innych. Widzi tylko siebie. To chyba coś więcej niż skrajny indywidualizm.

Czytając doniesienia o tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, do którego doszło w weekendową noc, nie sposób uwolnić się od porównania z zeszłorocznym wypadkiem na A1. Dokładnie rok temu, 16 września, rozpędzone do 250 km/h bmw staranowało kię, którą wracała z wakacji rodzina. Trzy osoby wówczas zginęły w aucie, które po uderzeniu w bariery stanęło w płomieniach.

Dlaczego w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej doszło do śmiertelnego wypadku

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska