Reumatoidalne zapalenie stawów to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób przewlekłych. Dotyka ludzi młodych, często prowadzi do niepełnosprawności. Równocześnie to pierwsza choroba, przy której NFZ zastosował nowoczesne metody negocjowania z firmami cen leków: wprowadził tzw. terapię inicjującą. I na to rozwiązanie chcą się poskarżyć pacjenci.
Na czym ono polega? Chory, któremu nie pomogło leczenie pierwszego i drugiego etapu, w trzecim jest kierowany na tzw. terapię biologiczną (kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych). Leków tej najnowszej generacji jest kilka. NFZ płaci za najtańszy z nich. Jeśli terapia nie przyniesie efektów, chorego można przestawić na kolejny lek z tej grupy.
Stowarzyszenie Chorych na Zesztywniające Zapalenie Stawów uważa, że to rozwiązanie ogranicza dostęp do terapii, bo jej wybór nie zależy od decyzji lekarza i chorego, ale od administracyjnych decyzji urzędników resortu zdrowia. Co gorsza, podejmowanej w nieprzejrzystym, niezgodnym z prawem europejskim trybie. Dziś stowarzyszenie organizuje w tej sprawie konferencję.
Terapia inicjująca budzi emocje także po stronie decydentów.
– Pacjenci zapewne nie zdają sobie sprawy, że są narzędziem w lobbingu firm farmaceutycznych – mówi prof. Witold Tłustochowicz, krajowy konsultant ds. reumatologii. – Terapia inicjująca to rozwiązanie angielskie. Jego wprowadzenie spowodowało obniżenie ceny niektórych leków biologicznych aż o 40 proc. Nadal nie mamy tak niskich cen jak w Wielkiej Brytanii, ale przynajmniej zbliżyły się do średniej europejskiej.