Iwona Walerska zajmuje się rozliczeniami kosztów leczenia w szpitalu w Szydłowcu, w powiecie o najwyższej stopie bezrobocia w kraju. Mówi wprost, że w ostatnich miesiącach zauważyli spory wzrost liczby pacjentów bez ubezpieczenia. I choć zdarza się im nie przyjmować chorych, którzy go nie mają, to nie mogą odmówić leczenia psychiatrycznego i w przypadku zagrożenia życia.
– Na początku roku mieliśmy ok. 100 przypadków, że pacjenci wyświetlali się nam jako osoby bez ubezpieczenia, choć twierdzili, że są nim objęci. Wysłaliśmy rozliczenia kosztów ich leczenia do NFZ, ale na razie nie dostaliśmy odpowiedzi – mówi Walerska.
Piotr Gołaszewski z warszawskiego Szpitala Bródnowskiego zauważa, że najwięcej nieubezpieczonych osób trafia do lecznic jesienią i zimą, gdy bezrobocie zaczyna rosnąć. – W tych okresach jest to nawet po kilkadziesiąt osób miesięcznie – opowiada.
Ubezpieczenia nie mają zwykle osoby pracujące na podstawie umowy o dzieło i zatrudnieni na czarno. NFZ odmawia pokrycia kosztów ich leczenia. Szpitale imają się więc różnych sposobów, by odzyskać pieniądze.
Z reguły wystawiają nieubezpieczonym fakturę za hospitalizację. Tyle że nieliczni ją płacą.
Szpital Bródnowski raczej nie próbuje egzekwować zapłaty w sądzie. Czasem jedynie wysyła do pacjenta monity. – Bywa, że takie miękkie sposoby pomagają – mówi Gołaszewski.
Spółka AMG Centrum Medyczne, która prowadzi szpital w Rykach na Lubelszczyźnie i w Rawie Mazowieckiej w Łódzkiem, część należności odzyskuje od samorządów. Burmistrz czy prezydent może przyznać osobie będącej w trudnej sytuacji prawo do ubezpieczenia. – Choć i tak problemów z zapłatą jest sporo – mówi Stanisław Pitucha, wiceprezes medycznej spółki.