Epidemia koronawirusa odciska piętno na niemal każdej branży. Firmy tracą przychody, szukają oszczędności, wstrzymują lub ograniczają wypłaty, a nawet zwalniają pracowników. To wszystko spowoduje, że zarówno banki, jak i sami klienci zmienią swoje nastawienie do kredytów mieszkaniowych.
Ochłodzenie rynku
Wyhamuje to rynek hipotek, który był w ostatnich paru latach bardzo rozgrzany. Dobrze rozpoczął się także ten rok.
Sprzedaż kredytów mieszkaniowych w pierwszych dwóch miesiącach 2020 r. nie pokazywała jeszcze zaostrzenia polityki kredytowej banków, o którym banki wspominały wcześniej w odpowiedziach udzielanych w comiesięcznej ankiecie NBP – zwraca uwagę prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej. Dane BIK pokazują wzrost rok do roku sprzedaży hipotek w styczniu (liczba umów +15 proc., wartość +24 proc.) i lutym (liczba umów +16 proc., wartość +27 proc.).
Danych o sprzedaży w marcu jeszcze nie ma, ale popyt tąpnął: w całym miesiącu mierzony przez BIK indeks popytu na hipoteki wskazuje, że wnioskowano o kwotę 3 proc. mniejszą niż rok temu, a liczba wniosków spadła o prawie 8 proc. W analizach BIK wyraźnie wyróżniają się dwa okresy: sprzed pandemii, utrzymujący się do połowy miesiąca, i późniejszy. Zapytania o kredyty mieszkaniowe w okresie 16–22 marca 2020 r. spadły o 19 proc. rok do roku.
Faktyczne dane o sprzedaży w marcu mogą być jeszcze gorsze, niż wskazuje 3-proc. spadek popytu obliczanego przez BIK. Część klientów już po złożeniu wniosków mogła wycofać się z wzięcia kredytu ze względu na dużą niepewność o pracę i przyszłe dochody.