Matka z trójką dzieci mieszkała w starym domu, a po zamążpójściu córki wprowadził się tam także zięć. W 1986 r. na działce został częściowo wykończony nowy dom, do którego wszyscy się przeprowadzili. Córka z zięciem mieli w nim mieszkać do czasu pozyskania lokum w mieście. Zajęli dwa pokoje, wykończone jako pierwsze. Potem zbudowali na terenie nieruchomości garaż tylko dla siebie oraz zajęli pas gruntu na ogród warzywny. Biegły oszacował tę część na 14/100 udziałów w nieruchomości.
Czytaj więcej
Władanie nieruchomością, określane mianem władztwa publicznego, może prowadzić do jej zasiedzenia.
Kłótnia w rodzinie o nieruchomość. Kto ma jakie prawa?
Najpóźniej w 2014 r. matka zażądała od córki, by wraz z rodziną wyprowadziła się z jej domu. Ci odmówili. W latach 2017–2018 jeden z braci usiłował pozbawić małżeństwo posiadania użytkowanej przez nich części domu i gruntu, ale sąd przywrócił im posiadanie, z kolei matka darowizną w 2018 r. przeniosła własność całej nieruchomości na synów i wkrótce zmarła.
W tej sytuacji córka z mężem wystąpili do sądu o stwierdzenie zasiedzenia przez nich zajmowanej części nieruchomości, czyli owych 14/100 udziałów. Sąd rejonowy przychylił się do ich wniosku, ale Sąd Okręgowy w Zamościu oddalił go. Uznał, że para władała częścią nieruchomości za zgodą jej właścicielki (w tym przypadku matki i zarazem teściowej), tym samym było to posiadanie zależne, a takie nie prowadzi do zasiedzenia.
Małżonkowie nie dali za wygraną i w skardze kasacyjnej zarzucili naruszenie art. 336 Kodeksu cywilnego przez przyjęcie, że ich posiadanie nie było posiadaniem samoistnym. Przypomnijmy, że w myśl tego przepisu posiadaczem jest ten, kto faktycznie włada rzeczą jak właściciel.