Galopujące ceny mieszkań sprawiają, że branża deweloperska może mieć dobre widoki na zyski. Ale sam proces inwestycyjny nie jest usłany różami. I chodzi nie tylko o konieczność znalezienia odpowiedniego gruntu, zgromadzenia odpowiednich środków i zaplecza do sfinalizowania inwestycji.
Wyzwaniem mogą okazać się też formalności. Ich dopięcie na ostatni guzik wymaga czasu, a do tego inwestor musi stale dbać o aktualność niezbędnej dokumentacji. Jedno bowiem niedopatrzenie może spowodować, że budowa nie ruszy z miejsca. Potwierdza to jeden z najnowszych wyroków Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) we Wrocławiu.
Czytaj więcej
Właściciel mieszkania, które wchodzi w skład wspólnoty, może wykazywać własny, odrębny od niej interes prawny.
Inwestycja mieszkaniowa w strefie ochrony konserwatorskiej zabytków archeologicznych
Sprawa dotyczyła budowy osiedla mieszkaniowego. Z początku wszystko szło gładko. W czerwcu 2020 r. prezydent zatwierdził projekt budowlany i udzielił inwestorowi pozwolenia na budowę trzech bloków wraz z zapleczem, m.in. zagospodarowaniem terenu, drogami, chodnikami, miejscami postojowymi, terenami zielonymi, placem zabaw. Projekt zagospodarowania działki ocenił jako zgodny z przepisami, w tym techniczno-budowlanymi. Potwierdził też, że projekt jest kompletny i zawiera stosowne informacje, zaświadczenia, oświadczenia.
Kłopoty spółki zaczęły się, gdy decyzję prezydenta oprotestowała jedna z mieszkanek okolicy, gdzie zaplanowano inwestycję. Zarzuciła jej liczne naruszenia przepisów i procedur. Kobieta przekonywała m.in., że planowane osiedle w sposób niedopuszczalny narusza prawa osób trzecich w zakresie obsługi komunikacyjnej samej inwestycji i sąsiednich nieruchomości. W jej ocenie istnieje duże ryzyko, że nowi lokatorzy będą korzystać dla swej wygody nie tylko z jednej ulicy, jak zakłada inwestor, lecz również z równoległej, co spowoduje jej całkowite zablokowanie.