Do Sejmu trafiła właśnie nowela ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która z jednej strony podniesie rangę konsultacji społecznych przy wydawaniu zgód na inwestycje w gminach. Z drugiej jednak strony może otworzyć puszkę Pandory w postaci niekończących się życzeń gmin lub społeczności lokalnych wobec inwestorów chcących budować na ich terenie. Jeżeli inwestor będzie chciał zrealizować inwestycję, właściwie nie będzie miał wyjścia i zmuszony będzie przystać na wszelkie warunki gminy.
Metoda kija i marchewki
- W ocenie ekspertów nie będzie to sprzyjało budowaniu wśród inwestorów przekonania o sprzyjających w danej gminie warunkach do inwestowania – uważa dr Agnieszka Grabowska-Toś, radca prawna w kancelarii Kania Stachura Toś.
Co nie znaczy, że czarny scenariusz będzie wyłącznie obowiązującym. W ocenie Piotra Jarzyńskiego z kancelarii Jarzyński & Partnerzy, co do zasady stworzenie procedury i ram prawnych dla zawarcia umowy urbanistycznej i uchwalenia ZPI oraz upublicznienie tych czynności powinno przyczynić się do większej transparentności zasad partycypacji inwestorów np. w budowę dróg publicznych.
Kluczowe będzie więc podejście gminy do układania sobie relacji z inwestorami oraz orzecznictwo sądów. Na to jednak potrzeba czasu, którego samorządy nie mają. W Polsce nadal brakuje ok. 2 mln mieszkań i rząd nie ma pomysłu jak je dostarczyć. A w opinii ekspertów propozycje w rodzaju kredytu 2 proc. to kropla w morzu potrzeb mieszkaniowych.