Czy syndyk sprzeda mieszkania z lokatorami

Mieszkania Leoparda, upadłego dewelopera, mogą trafić na licytację. Umożliwiają to decyzje sądu. Co się stanie z osobami, które za lokale zapłaciły, a nie są ich właścicielami?

Publikacja: 01.08.2011 16:08

Osiedle przy ul. Wierzbowej w Krakowie

Osiedle przy ul. Wierzbowej w Krakowie

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Sędzia komisarz zgodził się na razie, by syndyk upadłej spółki deweloperskiej sprzedał dwa lokale przy ul. Wierzbowej, na które wcześniej Leopard nie znalazł klientów – informuje Angelika Michalik z Sądu Okręgowego w Krakowie. Te mieszkania, które stoją puste, były już wystawione na licytację, ale chętni się nie znaleźli.

Nie wiadomo jednak, czy i kiedy będzie możliwa sprzedaż pozostałych lokali, które w części są już zamieszkane przez nabywców.

Jest furtka

Krakowskie sądy otworzyły furtkę syndykowi, uchylając m.in. decyzję prokuratury o zakazie sprzedaży lokali Leoparda. – Decyzji sądu uchylającej nasze postanowienie nie można zaskarżyć – mówi prokurator Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej Prokuratury Okręgowej.

Oznacza to, że jeden z ochronnych parasoli nad klientami upadłej spółki się zamknął. Nieruchomości miały być bowiem dowodem w śledztwie dotyczącym działalności dewelopera, który pod zastaw sprzedawanych mieszkań zaciągnął wysoko oprocentowaną pożyczkę w amerykańskim funduszu Manchester Securities Corporation. Hipoteki lokali, na które kredyty zaciągali także klienci, zostały obciążone zobowiązaniami wobec Manchesteru.

Jest też inna niekorzystna dla nabywców mieszkań decyzja sądu apelacyjnego, który uchylił orzeczenie niższej instancji o uwolnieniu hipotek. – Strony mogą złożyć skargę kasacyjną – mówi sędzia Jan Kremer, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

Mieszkańcy drżą o swoją przyszłość. – Nic nie stoi na przeszkodzie, by nasze mieszkania poszły pod młotek. Nie rozumiemy, dlaczego kupowanie nieruchomości w naszym kraju musi być niebezpieczne jak gra w rosyjską ruletkę. Dlaczego w majestacie prawa mamy stracić nasze mieszkania? – pytają klienci Leoparda, którzy założyli Stowarzyszenie „Wierzbowa" Poszkodowanych przez Deweloperów. Ich skarga trafiła do parlamentarzystów, premiera i prezydenta.

– Boimy się nawet myśleć, co z nami będzie, jeśli Sąd Najwyższy nie uwzględni naszego zażalenia – mówią mieszkańcy. Jeden z klientów dodaje, że podobnie jak jego sąsiedzi od lat spłaca bankowy kredyt. To niemal 2 tys. zł miesięcznie. – Dodatkowym zabezpieczeniem dla banku jest dom mojej babci. Oddajemy więc bankowi raty bez perspektyw, że mieszkania będą kiedyś nasze – podkreśla.

Upadek znanego

Dramatyczna historia klientów Leoparda zaczęła się ponad pięć lat temu. Przypomnijmy, że Leopard, znany i ceniony wówczas deweloper, zaczął sprzedawać mieszkania przy ul. Wierzbowej, niedaleko centrum miasta. Metr kosztował ok. 5 tys. zł. Chętnych nie brakowało, bo inwestycja z widokiem na Wawel wydawała się prestiżowa.

Nabywcy mieszkań mieli się do nich wprowadzić w 2007 r. Wtedy też wyszło na jaw, że nieruchomość – której budowy do dziś nie ukończono – jest potężnie zadłużona. Deweloper pod zastaw mieszkań pożyczył 71 mln zł, z czego ponad połowa obciążała Wierzbową. Firma nie była w stanie spłacić całości zadłużenia. Wtedy jej wierzyciel fundusz Manchester Securities Corporation zażądał od nabywców lokali dopłat – po 3 tys. zł za mkw. Klienci nie byli w stanie spełnić jego żądań. W 2009 r. Leopard został postawiony w stan upadłości.

– Śledztwo w sprawie narażenia klientów na wielomilionowe straty wciąż się toczy. Nikt nie usłyszał zarzutów. Dopiero dostaliśmy od biegłych opinie dotyczące sytuacji finansowej spółki. Analizujemy je – mówi Bogusława Marcinkowska.

Klienci Leoparda starają się dziś walczyć o zmianę prawa. – Chcemy, by klient dewelopera był chroniony. Nie może być tak, że przez działania firmy ludzie tracą dorobek całego życia – mówi jeden z nabywców mieszkań przy Wierzbowej.

Paweł Kuglarz, kancelaria prawna Beiten Burkhardt P. Daszkowski

– Kupującym mieszkania na rynku pierwotnym potrzebna jest ochrona. Właśnie po to, aby nie zdarzały się takie sytuacje, z jakimi mamy do czynienia w przypadku Leoparda, powstaje ustawa o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego.

Jeśli jednak przepisy zostaną uchwalone w takim kształcie, w jakim projekt zaakceptowała komisja sejmowa w ubiegłym tygodniu, nowe prawo, tak wyczekiwane od dziesięciu lat, nie będzie skutecznie chroniło nabywców, a dodatkowo może spowodować wzrost cen mieszkań.

Projekt stawia bowiem takie wymagania deweloperom, że z założenia spełnić je będą mogły tylko duże firmy, a mniejsze odpadną z rynku. Oprócz zabezpieczenia w formie rachunku powierniczego przepisy będą wymagały od nich także innego – gwarancji bankowej lub ubezpieczenia. Dla otrzymania gwarancji deweloper musiałby dać dodatkowe zabezpieczenie, np. nieruchomość, której mały i średni deweloper najczęściej nie ma. Tym samym z rynku zniknie konkurencja, a duzi deweloperzy będą dyktować ceny. Typowy deweloper może zaproponować jedno zabezpieczenie: rachunek powierniczy lub alternatywnie gwarancję, ewentualnie ubezpieczenie. Nabywcy to wystarczy, a dewelopera nie wykończy.

Warto też podkreślić, że jeśli posłowie nie połączą prawa o ochronie nabywców mieszkań z regulacją upadłościową, to w wielu przypadkach sytuacja na rynku się nie poprawi. Kupujący nadal będą ostatni w kolejce ze swoimi roszczeniami, gdy firma upadnie.

Potrzebny jest też zapis mówiący o tym, że bank wypłaci ostatnią transzę pieniędzy deweloperowi wtedy, gdy ten przeniesie na nich własność mieszkań bez obciążeń. No chyba że sami nabywcy wyrażą zgodę na te obciążenia. To uratowałoby osoby, które znalazłyby się w podobnej sytuacji jak klienci z Leoparda.

Nieruchomości
Wielka płyta w nowej odsłonie
Nieruchomości
Nowe inteligentne osiedla
Nieruchomości
Holcim: stworzyliśmy kompletny system do termomodernizacji budynków
Nieruchomości
Warszawa: Tam, gdzie mieszkali radzieccy dyplomaci, powstaną mieszkania komunalne
Nieruchomości
All.inn. W Gdańsku rosną nowe pokoje dla studentów