Deweloperzy rozpoczynają kolejne budowy, a i na rynku wtórnym pośrednicy mówią o ożywieniu. Nie przekłada się ono jednak na ruch w „hipotekach".

Biuro Informacji Kredytowej podało, że wartość indeksu, który informuje o rocznej dynamice wartości wnioskowanych kredytów mieszkaniowych, wyniosła 7,6 proc. w kwietniu 2015 r. To oznacza, że w minionym miesiącu banki i SKOK przesłały do BIK zapytania o kredyty na kwotę niższą o 7,6 proc. w porównaniu z kwietniem 2014 r.

Eksperci przyznają, że po pozytywnych informacjach z pierwszego kwartału 2015 r. w kwietniu widać załamanie dynamiki, zarówno liczby, jak i wartości, nowych wniosków o kredyty hipoteczne. Tymczasem banki zakładały, że w tym roku zwiększą sprzedaż „hipotek" – która jest na najniższym poziomie od lat – o ok. 4 proc.

Co musi się wydarzyć, aby się to udało? Czyżby banki liczyły na znowelizowany program „Mieszkanie dla młodych", który ma wejść w życie latem tego roku i przyciągnąć po dopłaty rodziny wielodzietne (to one mają zyskać najbardziej na zmianach)? Bo raczej młodzi bez rodzin, na niepewnych umowach o pracę, stawiają na wynajem. I słusznie.

Jak przyznają bankowcy, poszczególne instytucje są w różnym stopniu zaangażowane w sprzedaż „hipotek". Są takie, którym systematycznie przybywa klientów, i takie, które rezygnują z tego rynku, bo mają dość problemów z już udzielonymi kredytami mieszkaniowymi.