– Szansą dla rynku mieszkaniowego jest w tej sytuacji PRS (najem instytucjonalny – red.). W optymalnej sytuacji, przy mniejszym popycie nabywców detalicznych, część zdolności produkcyjnych deweloperów skoncentruje się na tym rynku. Obecnie skala istniejących i planowanych obiektów w kraju nie pozwala mówić o rewolucji w mieszkaniowych nawykach Polaków – raczej będzie to stopniowa ewolucja, choć tempo przyrostu nowych inwestycji PRS jest imponujące. Rynki największych miast, a zwłaszcza stolicy, szybciej zobaczą efekty zmian – wskazuje Agnieszka Mikulska.
Zatarte silniki
Według GUS w lutym deweloperzy ruszyli w Polsce z budową 11,3 tys. mieszkań, co oznacza odbicie po fatalnym styczniu, gdy produkcja runęła o 40 proc. miesiąc do miesiąca, do 7,3 tys. Jak interpretować lutowe odbicie?
– Nie należy spodziewać się istotnego wzrostu liczby rozpoczętych inwestycji w marcu z uwagi na konflikt zbrojny na Ukrainie. Doza niepewności dotycząca przyszłych kosztów budowy, dostępności materiałów budowlanych, a także dostępności siły roboczej (pracowników z Ukrainy) jest tak duża, że wielu inwestorów będzie wstrzymywać się z rozpoczynaniem inwestycji do czasu uspokojenia sytuacji. Całkowity wynik za I kw. będzie prawdopodobnie niewiele lepszy niż II kw. 2020 r., na który wpływ miał wybuch pandemii i lockdown – mówi Anna Karaś, starszy konsultant w zespole badań rynku mieszkaniowego w JLL.
Dodaje, że na wysokim poziomie utrzymuje się liczba wydanych pozwoleń na budowę. – Bardzo dobre wyniki sprzedaży w 2021 r., przewyższające nowe wprowadzenia, zachęcały deweloperów do przygotowywania nowych kolejnych inwestycji mieszkaniowych. Na wielu rynkach podaż jest tak niska, że deweloperzy, aby sprzedawać mieszkania, muszą rozpocząć nowe budowy – mówi Karaś. – Należy się jednak spodziewać, że nie wszystkie z otrzymanych pozwoleń będą teraz wykorzystywane, a firmy prawdopodobnie spowolnią tempo szykowania nowych projektów. Ma na to wpływ nie tylko wojna na Ukrainie, ale także istotne podwyżki stóp procentowych, które wpłyną na spadek dostępności kredytów mieszkaniowych. Co więcej, także inwestorzy nabywający wcześniej mieszkania w celach tezauryzacyjnych mogą w większym stopniu zacząć poszukiwać alternatywnych lokat kapitału – podsumowuje.
Zdaniem Wojciecha Matysiaka, szefa zespołu analiz nieruchomości w PKO BP, choć aktywność budownictwa mieszkaniowego jest relatywnie wysoka, to nie ma pewności, że uda się ją utrzymać.
– Wybuch wojny w Ukrainie może spowodować powrót wysokich kosztów materiałów budowlanych i kosztów pracy, a to może ponownie ograniczyć nowe inwestycje mieszkaniowe. Cały czas mamy ograniczenia podaży w postaci wysokich cen gruntów i przedłużających się procedur administracyjnych. Deweloperzy, widząc wyraźnie słabnący popyt, mogą mieć uzasadnione wątpliwości, czy ponowny wzrost kosztów uda się przenieść na ceny oferowanych mieszkań. Przy popycie ograniczanym spadającą zdolność kredytową konsumentów, firmy deweloperskie mogą wstrzymywać nowe projekty – ocenia Matysiak.