Z ogólnopolskich danych GUS wiemy, że w 2021 r. deweloperzy byli hiperaktywni – ustanowili nowy rekord, rozpoczynając budowę ponad 166 tys. mieszkań oraz uzyskując pozwolenia na postawienie prawie 213 tys. lokali. Porównania do 2020 r. nie są miarodajne, bo rok był mocno naznaczony pandemią i lockdownem. Postanowiliśmy przyjrzeć się, jak rynek wypadł wobec średnich z pięciu lat boomu poprzedzającego pandemię (2015–2019).
W ujęciu nominalnym królują rzecz jasna największe miasta: Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Łódź i Poznań. Jednak to mniejsze ośrodki odpowiadają za bezprecedensowy wzrost ogólnopolskich wskaźników.
Kraj w budowie
O wyjątkowości ubiegłego roku niech świadczy to, że 166 tys. mieszkań, których budowa się rozpoczęła w skali kraju, to o 51 proc. powyżej średniej z pięciu „zdrowych" lat boomu.
Najwięcej – prawie 17 tys. – lokali zaczęto stawiać w Warszawie, jednak stolica to czerwona plama na deweloperskiej mapie Polski, bo uzyskany tu wynik był o 21 proc. niższy wobec średniej. Deweloperom najtrudniej płynnie uzupełniać tu podaż. Równocześnie mocno wzrosła aktywność firm w powiatach okalających stolicę – tu ruszyła budowa prawie 12 tys. mieszkań, o 124 proc. powyżej średniej. Wybijały się powiaty wołomiński, piaseczyński i pruszkowski, gdzie rozpoczęto stawianie po ponad 2 tys. mieszkań.
Podobne zjawisko widać we Wrocławiu. Tu liczba lokali, których budowa ruszyła, wyniosła 8,9 tys., o 11 proc. mniej wobec średniej. Tymczasem w powiecie wrocławskim, średzkim i oławskim ruszyło stawianie 4,5 tys. lokali, o 120 proc. więcej.