– Do końca grudnia na polski rynek trafi nawet 2 mln dawek szczepionki, z czego 1,8 mln do końca października, a pozostałe 200 tys. do końca grudnia – zapowiadał w tym tygodniu wiceminister ds. polityki lekowej Maciej Miłkowski. Oznacza to, że Polacy, którzy w tym roku chętniej niż dotychczas sięgają po szczepionki na grypę, muszą się uzbroić w cierpliwość. Nie ma też gwarancji, że szczepionki uda się im w ogóle kupić.
Dowiedz się więcej: Szczepionki na grypę dla 5 procent pacjentów
Dwa miliony dawek szczepionki, którą zamówił polski rząd, może nie starczyć nawet na szczepienie pacjentów z grup ryzyka. Już dziś w aptekach tworzą się komitety kolejkowe.
- Większość krajów się szczepi i zakupiła szczepionki. My jesteśmy opóźnieni. W tej chwili mamy podobno zamówienie na 1,5 do 3 mln szczepionek na grypę. W kontekście sezonu Covidu - a my nie wiemy, jak to będzie przebiegało - trzeba zaszczepić jak najwięcej osób. Założenia ministerstwa są bardzo słuszne: trzeba zaszczepić kogo się da z tych gryp ryzyka, proszę pamiętać, że kobiety w ciąży i noworodki są szczególnie narażone na powikłania po grypie, czego nie ma w Covid-19 zupełnie - skomentował w programie „Newsroom” WP prof. dr hab. med. Krzysztof Simon.
Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zwrócił uwagę, że „w Niemczech ponad 70 proc. osób szczepi się na grypę, u nas 3-4 procent”.