Krytyce hollywoodzkich produkcji poświęcono całodniowe spotkanie i konferencję prasową w Jet Propulsion Laboratory w Kalifornii. NASA nie zdecydowała się jednak upublicznić tego rankingu na swojej oficjalnej stronie internetowej – być może w obawie przed reakcją Hollywood.
[srodtytul]2012 na celowniku[/srodtytul]
A jest się za co obrażać. Na katastroficznym obrazie „2012” w reżyserii Rolanda Emmericha eksperci NASA nie pozostawili suchej nitki, uznając go za najgłupszy hollywoodzki film science fiction. Reżyserowi oberwało się za tezę – stanowiącą podstawę fabuły filmu – wedle której cząstki neutrino trafiające na Ziemię w wyniku rozbłysków słonecznych podgrzewają jądro naszej planety, wywołując trzęsienia ziemi, fale tsunami i przyspieszone dryfowanie kontynentów. Rzecz w tym, że neutrino to cząstka neutralna, niewchodząca w reakcje z substancjami fizycznymi. Kpiny fizyków z NASA wzbudziło zwłaszcza błyskawiczne podgrzanie jądra Ziemi, a także tsunami sięgające górnych partii Mount Everestu, w pobliżu którego zacumowano arki mające ocalić garstkę szczęśliwców.
– Twórcy filmu wykorzystali powszechne obawy dotyczące tak zwanego końca świata rzekomo przewidzianego przez Majów na 21 grudnia 2012 roku – powiedział podczas konferencji Donald Yeomans, szef misji NASA Near-Earth Asteroid Rendezvous. – NASA otrzymuje tak wiele pytań od ludzi przerażonych mającym nadejść końcem świata, że aż zdecydowaliśmy się uruchomić specjalną stronę internetową obalającą te mity. Wcześniej nie zdarzyło nam się nic podobnego.
[srodtytul]Katastrofa rządzi[/srodtytul]