Kiedy debiutowała w 2010 r., a dwa lata później wydała „Born To Die”, pierwszą płytę nagraną dla dużej wytwórni, pisano o niej jak o wielkiej modowo-muzycznej kreacji w stylu retro, w klimacie gwiazd złotej epoki Hollywood – Lany Turner, której zawdzięcza pseudonim, z fryzurą i w sukni á la Rita Hayworth.
Wynosiła na piedestał i mitologizowała amerykańską popkulturę tworzoną, poczynając od lat 50. Serię jej przebojów rozpoczął „Video Games”, a potem wytykano jej, że karierę zawdzięcza ojcu – milionerowi Robowi Grantowi, znanemu z inwestycji w internecie. Sama rozpuszczała informacje o nadużywaniu alkoholu, gdy mieszkała w internacie. Potem szła pod prąd, krytykując feminizm, wreszcie zrezygnowała z kultu dla amerykańskiej przeszłości, który uznała za owoc mistyfikacji i chorobliwej amerykańskiej nostalgii. Pozostała jednak wierna melancholii i minimalizmowi w muzyce. Rytmiczne piosenki do tańca to nigdy nie był jej styl.