„Był jednym z niewielu gitarzystów, który grając słuchał, jak ja śpiewam i odpowiadał. To muzyk z innej planety” – napisał Rod Stewart. Jeff Beck zaprosił go do założonego w 1968 r. zespołu i tam zaczęła się kariera tego brytyjskiego wokalisty.
W Jeff Beck Group grał też Ron Wood, który w następnej dekadzie stał się członkiem The Rolling Stones. Mick Jagger, którego Jeff Beck wsparł na jego solowym albumie „Primitive Cool”, stwierdził jednoznacznie: „Straciliśmy jednego z najwybitniejszych gitarzystów świata”. Tak samo uważa Brian May z The Queen: „Gitarzysta absolutnie topowy”. „Zawiesił nam poprzeczkę niesamowicie wysoko” – to z kolei opinia The Edge z U2.
Czytaj więcej
Odszedł Jeff Beck, trzeba więc coś napisać. Był historią i rówieśnikiem rocka.
Jimmy Page z Led Zeppelin nazwał Jeffa Becka „wojownikiem sześciu strun”, dodając, że jego wyobraźnia muzyczna była wręcz nieograniczona, a „my wszyscy, którzy zostaliśmy, jesteśmy bardziej śmiertelni od niego”. Niemniej poetyckich określeń użyli Gene Simmons i Paul Stanley z grupy Kiss: „płomień, za którym podążanie było wręcz niemożliwe”.
Nie zapomnieli o nim członkowie Hollywoodzkich Wampirów, czyli grupy, którą założył Johnny Depp, a obok Jeffa Becka grali w niej Alice Cooper, Joe Perry i Tommy Henriksen: „Jeff, niewiarygodny muzyk, gitarzysta z pasją, był dla na wszystkich inspiracją. To wielki innowator, którego spuścizna będzie żyła w muzyce”.