Najostrzejszy spór toczył się w ostatnich miesiącach o Teodora Currentzisa, niezwykłe popularnego grecko-rosyjskiego dyrygenta. Nikt nie potrafi tak jak on zinterpretować znanej klasyki w sposób nieoczywisty, porywający, choć często kontrowersyjny. Stworzony przez niego w Rosji, znakomity zespół musicAeterna (orkiestra i chór) jest jednak sponsorowany przez wielki rosyjski Bank VTB, obłożony sankcjami po wybuchu wojny w Ukrainie. Z jego pieniędzy dla artystów Currentzisa powstała też siedziba w Petersburgu.
Od lutego część koncertów Currentzisa w Europie została odwołana, ale dla Salzburga wraz z musicAeterna od kilku lat przygotowuje ważne wydarzenia. Kolejne było zaplanowane na tegoroczne lato, co wzbudziło protesty, bo Currentzis nie potępił jednoznacznie wojennej polityki Putina. A dyrekcji festiwalu przypomniano przy okazji inne kontakty z rosyjskimi oligarchami, w tym – rozliczoną już podobno – umowę sponsorską z Gazpromem.
Czytaj więcej
Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny zaprasza na Gdańsk'82. To przegląd polskiego kina z lat, gdy wiele filmów zablokowała cenzura.
Dyrektor Markus Hinterhauser replikował w wywiadzie, że świat muzyki klasycznej nie „jest mrocznym królestwem Putina. To równie śmieszne, co nieprawdziwe. Czy chcemy być totalnie podejrzliwi wobec wszystkich rosyjskich artystów? To byłaby gigantyczna teoria spiskowa”.
Sąd Ostateczny
W obronie Teodora Currentzisa stanął wybitny twórca teatralny, Włoch Romeo Castelucci, z którym rok temu przygotował on w Salzburgu zjawiskową inscenizację „Don Giovanniego”. – Jeśli nie potępił publicznie Putina, to dlatego, że myśli o przyszłości swoich muzyków i ich rodzinach w Rosji – powiedział na konferencji. – Wielu artystów rosyjskich jest zakładnikami Putina. Zmuszanie innych do samopoświęcania, gdy siedzi się bezpiecznie w domu na kanapie, jest bezwstydne.