Największym graczem na rynku randkowych aplikacji jest Tinder z bazą ponad 100 mln użytkowników. Dobrze radzą sobie również klasyczne portale.
W Polsce dominuje Sympatia.pl z ponad 4,7 mln użytkownikami. Według badania Megapanel PBI/Gemius z grudnia 2015 roku serwis miesięcznie odwiedza 1,1 mln internautów.
Zagraniczna platforma eHarmony.com. zebrała ponad 4 Terabajty informacji o zakochanych (nie wliczając w to zdjęć), które odpowiednio przetwarza i wykorzystuje do łączenia ludzi. Średnio 542 użytkowników eHarmony bierze ślub każdego dnia, a ponad 565 tysięcy par pozostaje w związkach małżeńskich od momentu poznania się na portalu. Dzięki analityce danych oraz algorytmom typu „compatibility matching” serwis chwali się, że znalezienie idealnego partnera zajmuje tu mniej niż 12 godzin.
– Użytkownicy zarejestrowani na Match.com zaznaczają listę preferowanych cech, których oczekują od przyszłego kandydata. Gdy jednak popatrzymy, z kim faktycznie rozmawiają na portalu, to okazuje się, że łamią swoje wybory i zasady. Przykładowo – na liście zaznaczyli atrybut “pieniądze” jako ważną cechę ich przyszłego partnera, ale w rzeczywistości wymieniają wiadomości z domorosłymi artystami czy gitarzystami basowymi - twierdzi Amarnath Thombre, dyrektor zarządzający w Match.com
Według Thombrela, deklarować i zaznaczać to jedno, a wybierać – to drugie. Wolności i nieracjonalnego zachowania nie da się zawrzeć w algorytmie.
Match.com, analizując działania swoich użytkowników w raporcie „Singles in America”, zwraca uwagę na trzy zachowania, które podnoszą szansę na drugą randkę.
Zaproszenie kogoś na sushi – podnosi szansę na drugą randkę o 170 proc. Rozbawienie kogoś podczas rozmowy, skutkujące reakcjami typu „LOL” czy „haha” – to wzrost szans na spotkanie z tą osobą o 255 proc.