Roy Lichtenstein miał artystyczne i muzyczne zdolności. Grał na klarnecie i pianinie, w szkole założył zespół jazzowy, ale ostatecznie postawił na sztukę, wybierając studia w Ohio State University. Malarską drogę zaczął w latach 50. od ekspresjonizmu abstrakcyjnego, pod wpływem Jacksona Pollocka i Willema de Kooninga. Obrazy w tej stylistyce wystawiał regularnie, ale sprzedawały się zbyt słabo, by mógł utrzymać rodzinę, więc dorabiał jako projektant, rysownik techniczny, nauczyciel plastyki.
Kiedy zmienił styl i w 1962 r. pokazał „Look Mickey” i inne komiksowe obrazy w nowojorskiej Leo Castelli Gallery, Lichtenstein stał się gwiazdą. Prace błyskawicznie się sprzedały, choć nie brakowało głosów krytycznych. Ceny dzieł stale rosną. Rekord należy do „Masterpiece”, za który zapłacono w 2017 r. 165 mln dol.
Kobiety – ikony piękna
Lichtenstein szybko zastąpił disnejowskich bohaterów postaciami z komiksów dla młodzieży o tematyce miłosnej lub wojennej, uosabiającymi stereotypy kobiecości i męskości. Młode piękne blondynki i brunetki marzą o miłości jak z hollywoodzkiego snu. Wyczekują spotkania z ukochanym. I przeżywają chwile uniesień w ramionach mężczyzny, ale i melodramatyczne rozczarowania, wtedy toną we łzach. W tych miłosnych historiach wyczuwalna jest nuta ironii. Kobiece łzy przemieniają się w fale oceanu, które nie zmywają perfekcyjnego makijażu.
O swoich bohaterkach artysta mówił: „Kobiety, które maluję, składają się z czarnych linii i czerwonych kropek. Bardzo trudno mi zakochać się w którejś z tych istot, ponieważ dla mnie nie są one tak naprawdę realne. Kiedy byłem dzieckiem, naprawdę myślałem, że to bardzo piękne kobiety. Teraz widzę tylko rysunek”. Ideał męskości jest równie hollywoodzko banalny.
Kobiety, które maluję, składają się z czarnych linii i czerwonych kropek. Bardzo trudno mi zakochać się w którejś z tych istot, ponieważ dla mnie nie są one tak naprawdę realne
Roy Lichtenstein
Styl Lichtensteina jest natychmiast rozpoznawalny. Obrazy coraz częściej malowane akrylami w jaskrawych kolorach, wyglądają jak komiksy przeniesione na płótno. Wrażenie to potęgują wkomponowane w nie dymki z komentarzami. Kluczową rolę gra także raster kropek, nawiązujący do techniki drukowania tanich komiksów, a jednocześnie bardzo starannie malarsko wypracowany. Na początku Lichtenstein kropki robił ręcznie. Potem szczotkami. Następnie korzystał z własnoręcznie robionych szablonów metalowych i papierowych. Według rozmiarów kropek i kąta ich ułożenia można datować obrazy. Im większa i wyraźniejsza jest na nich kropka, tym później powstały.