Frédéric Leutelier, pseudonim Zanzim, lat 44, od pierwszej planszy uwiódł mnie francuskim wdziękiem i lekkością, z jaką porusza problemy wagi… może nie ciężkiej, ale istotnej. Chodzi o ruch feministyczny, którego fala co jakiś czas wzbiera, jednak nie doprowadza do parytetu we wszystkich dziedzinach życia.
Figury spod chmury
Mężczyzn podobnych do bohatera opowieści Zanzima ,,Wyspa kobiet” każda szanująca się emancypantka najchętniej widziałaby na mękach, czyli przy kobiecych czynnościach. Co spełnia się w niektórych mitach, choćby w tym o Herkulesie: najcięższą karą było dlań przebranie w damskie szaty i usadzenie przy krosnach. Do tej, i innych legend nawiązuje rzeczony komiks.
Poznajmy protagonistę: oto on, Céleste Bompard. Nałogowy pożeracz damskich serc, którymi karmi wybujałe ego. Nie pracuje, tylko „trochę lata” (jak „Wniebowzięci” Kondratiuka). Zarabia podniebnymi akrobacjami, a im wyżej szybuje, im ryzykowniejsze wykręca figury, tym więcej dam wpada w jego ramiona, a kasa do kieszeni.
Te podboje kończą się wraz z wybuchem pierwszej wojny. Bompard zostaje zmobilizowany, trafia na front, jednak nie wpada w błoto okopów. Ma fart, nadal lata! Wprawdzie przyszło mu zamienić sportowy monoplan na ciężką wojskową maszynę, ale co tam, da radę.