Nazywano go blond bestią, Archaniołem Zła i rzeźnikiem z Pragi. To on wpadł na szatański pomysł utworzenia Einsatzgruppen, specjalnych oddziałów, które miały „oczyścić" tereny zajęte przez Wehrmacht. Metoda ich działania była niezmienna: wykopywali dół, a nad jego krawędzią zabijali seriami z karabinów maszynowych tysiące Żydów. Niekiedy ofiary mordowano strzałami w potylicę.
W Mińsku świadkiem takiej egzekucji był Himmler. Zemdlał, gdy trysnęła na niego krew dwóch zabitych dziewczyn. Heydrich nie był tak „wrażliwy", ale i on poczuł się dziwnie, gdy podczas rzezi młoda kobieta podała mu niemowlę, prosząc, by się nim zaopiekował. Rzecz jasna matkę i dziecko od razu zastrzelono, ale Heydrich pojął, że trzeba znaleźć inny sposób na wytępienie „podludzi". Tak narodziła się koncepcja Ostatecznego Rozwiązania.
Tytuł powieści, wyróżnionej rok temu prestiżową Nagrodą Goncourtów w kategorii debiut literacki, jest akronimem wyrażenia „Himmlers Hirn heisst Heydrich" – „mózg Himmlera nazywa się Heydrich". Bohaterami tej ciekawej – choć w warstwie stylistycznej momentami pretensjonalnej – prozy są dwaj cichociemni: Czech Jan Kubiš i Słowak Jozef Gabčik. 27 maja 1942 r. dokonali w Pradze zamachu na Heydricha.
Protektor Czech i Moraw czuł się tak pewnie, że w drodze z zamku na lotnisko nie korzystał z eskorty. Niewiele brakowało, aby operacja „Anthropoid" się nie powiodła. Pistolet maszynowy Sten, z którego miał strzelać Gabčik, zaciął się. Rzucony przez Kubiša granat nie upadł na siedzenie mercedesa, ale tuż przy tylnym kole. Choć rany Heydricha nie wydawały się poważne, doszło do zakażenia krwi. Człowiek, o którym Hitler powiedział z dumą: „Ma serce z żelaza", zmarł kilka dni po zamachu.